|
Na Żylicy po kilkunastu godzinach od wsypania w jedno miejsce (bo tak praktykuje od
zawsze okręg)
są już kilka kilometrów poniżej miejsca wpuszczenia.
Zgadza się. A najszybciej przemieszczają się samochodami. Niektóre na wieczór już są na
Śląsku i w
innych okolicach, zwłaszcza na talerzu na kolację.
Oceniam, że dla 99% wędkarzy nie ma znaczenia pochodzenie ryb. Ważne jest, by była w
rzece, brała i
walczyła na kiju. Do tego najlepiej nadają się głupie osobniki pochodzenia hodowlanego.
Zwracam uwagę
na fakt, że IQ takich wędkarzy jest na zbliżonym poziomie do IQ ryb. Od lat lektura różnych
współczesnych tekstów, w tym na forach internetowych, coraz bardziej mnie utwierdza w
tym
przekonaniu. Współczesny wędkarz z zasady musi mieć łatwą i głupią rybę. Zresztą
podobnie jest w
polityce. Proszę zauważyć, jak nasz Najjaśniejszy przedstawiciel Rzeczypospolitej wygaduje
głupoty o
tabletce "dzień po". Wbrew pozorom głupota obu kręgów (polityków i wędkarzy) wywodzi się
z tego
samego pnia.
Zgadzam się. Tak zostali wychowani i nauczeni przez dziesiątki lat. Dzisiaj liczą się
kilogramy i centymetry, reszta jest pomijalna. Ale, żeby dać się tak ogłupić?? Porażające.
To, że wyjeżdżają z wody jest wg mnie i tak na korzyść bo dla rzeki stanowią raczej problem
i im szybciej znikną tym lepiej.
Pozdrawiam
|