|
Nie pracuję nad tym projektem biznesowo ale jest to do policzenia ile region na tym skorzysta finansowo. Ile ludzie są wstanie zarobić, ile powstanie hoteli, restauracji, ile ludzi przyjedzie w danym miesiącu, itd itd.
Społeczeństwo nie musi mieć zagwarantowanej stabilności ale po to człowiek funkcjonuje, rozwija się, żeby było mu co raz lepiej. Czy kosztem przyrody? oczywiście, że nie ale to w większości nieuniknione. Inaczej trudno mówić o nie ingernecji w przyrodę bo nawet jak wybudujesz fabrykę na polu to też bedzie miało to skutki dla przyrody. Rąbanie lasów deszczowych w Amazonii to jest już grabież, bandyctwo i dziw, że nikt z tym nic nie robi. Czy taka skala byłaby w Bieszczadach, myślę że nie.
i>Są cztery rzeczy. Jak mi pokażesz na wiarygodnych liczbach, że taki
koszmarek zapewni godne życie kilkudziesięciu tysiącom
miejscowych, powtarzam, miejscowych ludków, co moim zdaniem
jest wyjątkowo naciągniętą hipotezą, to możemy gadać - to po
pierwsze. Po drugie, są przecież inne sposoby na tzw. ożywienie
regionu czyli mówiąc wprost zwiększenie przepływów kapitałowych.
Po trzecie, gdzie jest powiedziane, że społeczeństwa muszą mieć
zagwarantowaną i ciągle podnoszoną stabilność finansową kosztem
przyrody? To przecież typowy obrazek na którym koleś piłuje gałąź na
której siedzi i dokładnie to samo co rąbanie lasów deszczowych tylko
w innej skali i kontekście. I po czwarte, kto powiedział, że takiej
stabilności nie mają? A może to zwykła pazerność i chęć nażarcia się
na zapas nie patrząc na skutki przyrodnicze?
|