| |
W roku pańskim 96 lub 97 łowiłem w Wi¶le powyżej Skoczowa. Składałem wędkę, odkręciłem kołowrotek Shakespeare, piękny był, czarny... ehhhh. położyłem na dachu samochodu i pojechałem.
Zorientowałem się parę minut po. Zawróciłem ale już go nie było. Ani na drodze ani na parkingu.
Od tej pory nic nie kładę na dachu
Ale przypominam sobie, że kto¶ mi opowiadał, że chłopaki jechali na jak±¶ wyprawę nad San. Umówili się na parkingu w Balicach. Spakowali się do jednego samochodu i odjechali. Wędki z drugie samochodu zostały na parkingu. Jak wrócili to ich już nie było...
My¶lę, że każdy z nas co¶ kiedy¶ zostawił albo zgubił.
|