|
Spotkałem na żywo wielu ludzi z różnych forów. I takich za i takich
przeciw i neutralnych. Nie przypominam sobie żadnej spiny. Raz tylko
jeden w oczy patrząc zapytał po co tyle piszę. Mogłem go zapytać po co
to wszystko czyta i czy ktoś mu każe, ale chyba przekręciłem kiełbaskę na
grillu i łyknąłem sobie piwko.
Większość hejtu wobec mojej osoby miała jedno proste źródło. Próbując
formułować ogólne zasady, czy proste zależności takie jak na przykład
woreczek ryżu żeby dobrać masę kołowrotka, odbierałem masie ludzi
bycie tzw. "praktykiem" (konsumpcji), czyli okazji do uznania statusu.
Ponieważ w wielu przypadkach bardziej od samej rady ważniejsze było
samo pokazanie na ile kogoś stać.
Formułując proste zasady nie możnaby było pisać że do wędki za 5000 zł
najlepiej pasuje ten kołowrotek za 2000 zł, a ja wiem najlepiej bo
próbowałem jeszcze z tym innym za 1500 i z tamtym za 3500, więc w
sumie wiem najlepiej 🤣
Uznanie jakiś prostych ERNów, ważenia woreczka z ryżem nie mogło mieć
miejsca. Ludzie chcieli mieć miejsce do którego mogą wrzucić od czasu
do czasu swoje zakupy, żeby uznano ich za najlepszych muszkarzy z
powodu największych zakupów.
Ci sami ludzie nierzadko okazywali się tymi, którzy całkowicie nie tolerują
żadnych innych form wędkarstwa muchowego... np. zawodów, nimfy,
ultralekkiego muchowania itd.
Btw z porad wędkarskich owych zakupowiczów na ogół nic nie wynikało
dla innych, bo bez podania okoliczności sam przepis "praktyka" dotyczący
doboru linki do kija jest tak głupi, że aż brakuje internetu żeby to opisać....
Formułowanie tych okoliczności i warunków specyficznych dla danego
muszkarza było nużące i niepotrzebne. Zdawkowe, nic nie znaczące rady
były bowiem tylko pretekstem do podkreślenia statusu.
Jest to bardzo małostkowa cecha.
|