|
Z innym podniebieniem nie było absolutnie do Ciebie. Na dobre flaki chodziło się do do Zasania. Nic w
tym złego jeśli w czasach kiedy w Sanie było dużo ryb, to ktoś sobie raz na jakiś czas którąś zabrał i
zjadł. Mnie się nie chciało i chyba miałem takie szczęście, że większość spotkanych nad Sanem też nie
brała. Nawet w latach osiemdziesiątych, kiedy ryb w Sanie było do oporu.
Mam trochę inne zdanie na temat wędkarzy. Mógłbym to odnieść do tego, co aktualnie widzę u siebie,
ale pozostańmy przy Sanie. Zastanów się od kiedy obowiązuje zakaz zabijania lipienia. Puchy na Sanie
nie zaczęły się od wprowadzenia zakazu, ale czasu gdy wędkarze zauważyli, że w Sanie wyraźnie
zaczęło brakować ryb. Nikt nie będzie tracił czasu i środków, żeby sobie pospacerować po rzece.
Powoli, ale mięcho staje najmniej ważnym argumentem.
|