|
Wyobraź sobie że jesteś sprzedawcą w sklepie fly fishing. Przychodzi klient i chce kupić komplet "na suchą
muchę". Dasz mu byle co i powiesz żeby uczył się rzucać? Czy pytasz jakie ryby najczęściej będzie łowił, na
jakiej wodzie, jakimi przynetami, itd, itp?
Jak wytłumaczyć np. dobremu kumplowi który łowił na muchę, ma słabe doświadczenie i umiejętności, ma
dany kij, powiedzmy 9' #4 który jest miękki, o akcji moderate i chce linkę do niego. Jaką mu dać? Byle jaką i
powiedzieć że ma działać i ucz się rzucania? Czy lepiej popytać lub przeanalizować gdzie i jak najczęściej
będzie łowił i wziąć to na siebie?
Przecież nie wytłumaczę mu że nie rzuca się linką DT w klasie kija na 20m czy łowiąc "pod nogami" na płytkiej
wodzie żeby brał linkę w klasie kija z bardzo długa głowicą. I tak nie zrozumie o czym mówię. Jeżeli taki kolega
nie potrafi ogarnąć czucia wędki to próbując na silę rzucać extremalnie daleko połamie ją, a jeżeli będzie chciał
łowić 9m od siebie nie pojmie dlaczego wszytko spada byle jak lub się plącze. Wiem że to doświadczenie i
ilości spędzonych godzin nad wodą decydują o wiedzy, ale czy w dobie braku czasu (limitowanego
czasu/wejścia na wodę) może takie doświadczenie zdobyć? Kto ma go/ich, jak i gdzie nauczyć?
Dziwimy się (ja najbardziej) dlaczego na wodach typu San nie ma w wodzie wędkarzy poza weekendami.
Jadąc ostatnio kilka razy byłem w szoku że w wakacyjny piękny dzień czy wieczór, na odcinku 3-4km rzeki
widać jedynie kilka osób. O czym to świadczy? Nie o tym że nie ma ryb.
Świadczy to o tym że ograniczenie presji i moda "zawodnicza" przy połowie ryb wzięła górę nad prawdziwym
fly fishing. Dlaczego? Ano dlatego że idąc w dzień masz mizerne szanse połowić na dry fly więc jedziesz
zgodnie z rozumem, zaleceniami czy swoim doświadczeniem nimfami. Łowienie na suchą to określone pory
dnia które są dla wędkowania zabronione. Co innego jesień, jedyna pora roku gdy rzeczywiście można prawie
dały sobie połowić na dry fly. Jak więc ludzie, którzy nigdy nie skorzystali z szansy spróbowania swoich sił aby
złowić wychodzącą do owadów rybę, mogą nabyć doświadczenie w rzutach czy używaniu muchówki w pełnym
tego słowa znaczeniu. Masz racje, na nimfę można łowić na bata, karpiówkę, spinning czy kij od miotły, byleby
kołowrotek z linka było jak do niego przymocować.
Doświadczenie w doborze i sprawnym obsługiwaniu zestawu jaki stosuje się do połowu odpowiednich
gatunków ryb nabywa się dzięki byciu nad wodą. Żadne wpisy w necie czy szkolenia nie nauczą tego co real
fishing. Szkoda że w ówczesnych czasach wszystko to zostało zakazane pod ładnie brzmiącym hasłem
"ochrony ryb".
Pzdr.
A.P.
|