|
Proponuję jednak odejść od nazywania wędkarstwa, w tym muchowego, sportem. Wiem jaki masz
stosunek do tradycji w wędkarstwie, mam podobny i ogólnie do tradycji, ale kiedyś to chyba dość
niefortunnie użyte przez Rozwadowskiego określenie przyjęło się bez głębszej refleksji. A nie miało
wiele wspólnego ze sportem ani w tamtych czasach, ani nie ma dzisiaj. Bardzo dobrze to wytłumaczył
kiedyś Irek-dipper i inni. O zdjęciach małych ryb, o łowieniu małych w pewnych okolicznościach, już się
wypowiadałem. Cały internet jest zawalony takimi zdjęciami, wszędzie muszkarze łowią małe rybki, nie
tylko pstrągi, co tam jest uważane za zwyczajne i normalne u nas nie może. Bo my jesteśmy światową
elitą i wiemy wszystko najlepiej. Jak ktoś mieszka na wschodzie Stanów, gdzie w małych strumyczkach
żyją tylko takie maluchy, to ma zrezygnować z ich łowienia albo jechać raz do roku do jakiegoś
Wyoming na duże? To przestańmy u nas łowić pstrągi i lipienie, bo zaczyna być bardzo podobnie jak w
przypadku takiego gościa ze Stanów. No i sam widzisz, że jednak jesteśmy upierdliwym ciężarem dla
PZW pisząc, że to zmierza w kierunku likwidacji łowienia na muchę i w ogóle łowienia w wodach PiL.
Tylko nie pisz, że J. Kowalski ma dokładnie takie zdanie i zgodne z Twoją tezą, bo wychodzi, że cała
reszta jest albo kompletnie głupia, albo tak zakłamana, że perfidnie wykorzystuje resztę członków PZW.
Zastosowałeś uogólnienie, które nie tylko ma kiepskie podstawy, ale podkopuje sens bycia w jednym
stowarzyszeniu. Przez lata dokładałem się do karpi, których nie łowiłem, bo nie miałem czasu i ochoty
na ich łowienie. Teraz oczekuję, że kiedy wody PiL przeżywają swoje trudne chwile, inni to zrozumieją i
dla mnie taki sens bycia w jednym stowarzyszeniu. Tak ja czytałem J. Kowalskiego.
|