|
Trudno mi się wypowiadać za resztę Polaków, ale ja u nas
(Pomerania) w okresie wylotów dużych owadów postępuje dokładnie
tak samo. Włącza mi się tryb "DoD" (dry or die) i nikt nawet siłą mnie
nie namówi do mokrej, nimfy czy steramera, choć czasem było by to
dużo bardziej efektywne. Mimo to jest mi z tym dobrze!
Sęk w tym, że ten wspomniany tryb "dry or die" u większości Skandynawów załącza się wraz z pierwszymi
ciepłymi promieniami słońca, które towarzyszą wylotom muchówek, tak małych, że ciężko je dostrzec na wodzie, a
kończy z początkiem przymrozków. To jest inna mentalność, inne postrzeganie rzeczywistości, a przede
wszystkim wysoka kultura wędkarska.
Przez 10 dni łowienia na tej popularnej wodzie, oprócz nas pięciu łowiących na nimfę, spotkałem jeszcze dwóch
wędkarzy, którzy próbowali swoich sił z wykorzystaniem tej metody. Jeden był Litwinem, drugi Szwajcarem.
Problem wyjść na wodę tam nie istnieje, jeszcze nie istnieje. Chociaż w niedalekiej przyszłości może się to
zmienić. Zainteresowanie skutecznym łowieniem wśród Skandynawów, głównie metodą nimfową, z roku na rok
jest coraz większe. Najlepiej to widać na branżowych imprezach, podczas fly fairów etc., gdzie tematy wiązania
nimf czy technik nimfowych są często poruszane i omawiane.
|