Oczywiście. Postulowałem na forum TPRIiG w skasowanym już wątku "Nizinne enklawy na rzekach w kropki"
aby zwyczajnie oddać ludziom powolne odcinki Krąpieli i Gowienicy, ponieważ pycha moich byłych kolegów
była w tej kwestii nie do zniesienia. Rzeki te były utrzymywane bynajmniej nie ze składek muszkarzy.
W końcu jeden z Kolegów poszedł po rozum do głowy i to w okręgu Szczecin odkręcił w stosunku do Krąpieli
koło Gogolewa. Dziś informator ten jest zrobiony tak, jak to ponad 10 lat temu postulowałem, choć osoba która
w końcu to odkręciła, kłóciła się swego czasu ze mną, że tak być nie może
To w kwestii in plus.
Teraz w kwestii in minus. Postulowałem swego czasu powolną i ewolucyjną przemianę społeczną wzdłuż rzeki
Bystrzycy, polegającej na integracji z miejscowymi. Koledzy raczej podchodzili do sprawy jak pies do jeża.
Skończyło się na mordobiciu nad rzeką i nienawiścią miejscowych do "wrocławskich palantów" co im zabrali
szczupaka, a pstrągi i tak chuj strzelił. Obecnie nad tą rzeką można dostać ciężki wpierdol albo mieć przebite
opony w samochodzie. Powstał tylko mur niezrozumienia i nienawiść. To w kwestii in minus.
Oczywiście mnie miejscowi nie ruszą, bo w gumiakach i z Cantarą oraz browarem pod sklepem, szybko się do
mnie przekonują. Ale przyjezdni z samochodem i lepszym sprzętem mają przerąbane i właściwie ryzykują
wjeżdżając na tamten teren.
Trzeci aspekt jest taki, że nie za bardzo istnieje platforma kulturowa do wciągania takich ludzi z wiosek w
wędkarstwo muchowe. Brakuje ogniwa pośredniego. Przecież nie wręczę na wiosce w Kamionnej spotkanemu
chłopaczkowi, który wraca z fabryki Sztuki Łowienia z artykułem o łowieniu w Omanie
Nie polecę mu też
Jerkbaita, żeby oglądał na co łowią koledzy, bo taki chłopak zobaczy podłogowe rozkładówki wędek po 4 tys. i
stwierdzi, że z takim hobby to lepiej nie zaczynać
No i rzeczka płynie, czas płynie, sekta dalej wierzy w
siebie w grupkach tak małych, że aż kości bolą jak się na to patrzy