|
Jacku, żebym ja te zbiórki częściej widywał, tobym nimfy wcale nie zapinał Zostawiłbym "tyczkę" w
chałupie i wędrował przez pomorskie krzaczory ze szkalkiem i sucharem.... W zeszłym roku miałem w
październiku takie dwa dni na pewnej rzece, którą wcześniej zaklasyfikowałem sobie jako typowo
"nimfową". Woda ożyła na powierzchni późnym popołudniem i do zmierzchu. Dosłownie zbiórka za
zbiórką, najlepsza okazała się malutka, skromna imitacja jętki z CDC (taka wygryziona mucha-nic). Ale i
tak miałem wówczas 100% przekonanie, że tych największych nie udało się skusić, że duże lipienie,
sprawcy najbardziej "tłustych cmoknięć" pozostały w wodzie. Zaglądam tam jeszcze od czasu do czasu,
ale takie dni z żerowaniem powierzchniowym się już nie powtórzyły. To jest tutaj na Pomorzu niestety
rzadka sprawa, zbyt rzadka...
Ale patent z celowym hałasowaniem dobry
|