|
A tak naprawde bardziej etyczne by bylo gdybysmy zlowiona rybe zabili i zjedli powiedzmy 1 na
miesiac by nie pozrec wszystkiego co w tej wodzie jeszcze plywa
A lowienie i wypuszczanie ............. no niech kazdy zrobi sobie swoj wlasny rachunek sumienia
Myślisz, że w przypadku globalnych zmian, np ocieplanie klimatu, gdy przestaniemy za dużo biegać, żeby nie
spalać za dużo tlenu, jeździć autem czy nie paląc w piecu (czy ognisk, grilla, itp) zatrzymamy nagle te
zmiany????
Czy jedząc jedna rybę na miesiąc (nie wiem po co) lub jedząc je wg swojego uznania (rozumnego)
przyczynimy sie znacznie do poprawy rybnosci wód ???
Jest to podobny dylemat (globalne ocieplenie- globalny zanik pewnych gatunków ryb) i droga która wskazujesz
(1ryba/m-c) jest totalną bzdurą. Może nam to jedynie poprawić samopoczucie, że coś robimy a w
rzeczywistości zostaną tylko te sztuki ktore puścimy. Czy one są całym ekosystemem naszych wód? Czy
dzięki tym kilku rybom wody beda żyć ?!?!?!?!
Sam brak ryb (śmiertelność narybku) jest jakimś grubszym zagadnieniem na ktore jak do tej pory nikt nie ma
rozwiązania.
Wypuszczając rybę bedziesz miał tylko świadomość że może jeszcze "tam żyje" a rzeczywistość w przyrodzie
jest zupełnie inna. Tam żeby żyć trzeba zjeść. Nie jesz, jesteś słaby i giniesz lub zmieniasz środowisko aby
jeść i ... żyć.
Pzdr.
|