|
Tak, w Dunajcu i Sanie jest obcym gatunkiem. A czy coś zrobiono, by w jej naturalnych ciekach (Czadeczka, Cz. Orawa, Strwiąż) mogła żyć i się rozmnażać? Wiem w jakim stanie są te cieki. Wiem też, że chyba nikogo nie obchodzi los tych rzek i ryb w nich żyjących (proszę sprawdzić jakie są warunki wędkowania w Cz. Orawie i jej dopływach).
A czy coś zrobiono, by dokonać restytucji gatunków, które występowały w Dunajcu i Sanie (łosoś i pstrąg morski)? Gdzie byli wszyscy ichtiolodzy, gdy budowano zapory?
A gdzie są ichtiolodzy, jeśli chodzi o restytucję ryb łososiowatych w środkowej Polsce? Są temu przeciwni, bo te ryby zagrażają głowaczowi, ślizowi, itp.
Cały problem sprowadza się do tego - czemu ma służyć rzeka? Czy to ma być kanał jak najszybciej odprowadzający wodę do morza? Czy to może jest zasób społeczny, który ma służyć rozwojowi (regionu, kraju)? Dopóki w Polsce wędkarstwo będzie traktowane, na ogół z pewną pogardą lub lekceważeniem, jako zachcianka nielicznego grona wędkarzy, zasługujących na litość, tak długo zapomnijcie, że będziecie mogli łowić dużo dużych ryb. Gdy decydenci sobie uświadomią, że rzeki, jeziora i wędkarstwo mogą przynosić ogromne dochody, to dopiero będzie argument, który ich przekona. A kto ma ich do tego przekonać? Czy obecny wiceprezes ZG PZW, który oficjalnie w lutym 2013 r. stwierdził, że jego priorytetem są kiełbie i płotki? Przecież nikt poważny w Polsce nie będzie chciał rozmawiać z nim, bo jaki można zrobić interes na promocji wędkarstwo płotkowo-kiełbiowego? Który obcokrajowiec będzie chciał przyjechać do Polski szukać dobrych łowisk kiełbiowych?
A wracając do głowacicy. Tak - głowacica jest cenna (finansowo) właśnie od strony wędkarskiej. Na niej można by zarabiać grube pieniądze. Dobra i mądra promocja potrafi skusić nawet wędkarzy zza oceanu, którzy będą gotowi wydać kilka tysięcy dolarów, by mieć na kiju kontakt z taką rybą. Taki argument powinien docierać do decydentów w MinRol, KZGW, RZGW, NFOS, RDOS, itd.
|