|
Mariusz - 45 lat temu widziano Cię nad Wałszą. Pokaż zaraz zezwolenie, albo będziesz uznany niegodnym rozmowy z "Łowcami z nad Pasłęki, z których niektórzy idą w zaparte że ich tam nie było".
Przypomniała mi się pewna historia, która zakończyła się w ubiegłym roku.
Dwójka wędkarzy (w tym jeden szanowany emerytowany policjant) z pewnego miasta kłusowała prądem na pewnym zalewie. Wpadli dzięki brawurowej akcji miejscowej SSR. Strażnicy obserwowali ich przez 2h po czym złapali na gorącym uczynku. Otóż ci panowie nie przyznali się do winy. Nic to że mieli na łódce wędke elektryczną, że podczas zatrzymania na oczach strażników wysypali do wody całą wannę ryb, że łowili po północy podczas deszczu i wysokiej fali. Szli w zaparte twierdząc, że pływali po zbiorniku w poszukiwaniu drewna na opał przy namiocie, a wędka elektryczna służyła jako przetwornica prądu, aby mogli używać latarek-szperaczy na 220V. Ryb nie wysypywali, przywidziało się strażnikowi w tych dantejskich ciemnościach, a po prostu musiało być jakieś zatrucie wokół ich łódki stąd tyle padliny. Przecież w takich ciemnościach nikt nie mógł dojrzeć z brzegu co robili na środku jeziora. Do końca się nie przyznawali, ale Sąd nie dał wiary ich opowieści i wydał wyrok skazujący za przestępstwo. Oskarżeni nie pogodzili się z takim obrotem sprawy i złożyli apelacje, w której ponownie przedstawili swój punkt widzenia. Zgadnij Robercie jaki zapadł wyrok przed Sądem odwoławczym?
|