|
Ale nie jest, bo w PZW lansowana jest masowość i współzawodnictwo. "Angielskie" podejście do muszkarstwa jest nie na miejscu. Najlepiej, gdyby wszyscy dali się wciągnąć w wir zawodów. Wtedy kłopot z głowy, bo nie trzeba będzie udawać, że jesteśmy przyrodnikami. Liczy się wynik i konkurencja wywołująca emocje. Można wtedy zarybiać dużą rybą, która od pokoleń żyła tylko w stawach sztucznych, wrzucać do wody "wymiarowe" tęczaki i źródlaki, obniżać wymiary ochronne, itp. Liczy się wynik - ilość przerzuconych ryb. Wtedy każdy jest zadowolony. Oczywiście najlepiej, gdyby to wszystko odbywało się na rzekach zaliczonych do I Grupy, bo przecież zawodnik też człowiek i docenia piękno otaczającej go przyrody. A tak, trzeba tolerować to całe pierdolamento proekologiczne.
|