|
Zacznę od tego, że niektórzy mają "pisarskie" rozwolnienie i nie da się już tego ogarnąć.
PROBLEMEM NIE SĄ ZAWODNICY!!! (większość z nich, których miałem okazję poznać, to naprawdę super ludzie)
Problem leży gdzie indziej ale jakoś nikt go nie dostrzega.
Problemem jest brak ryb na większości łowisk, który wynika z GÓWNIANEJ GOSPODARKI PZW oraz wielu innych czynników (pogarszający się stan wód, nadmierna presja, kormorany, nienormalne przybory, niżówki, okresowe przegrzewanie wód itp można by tak długo wymieniać), na które jednak PZW MOŻE MIEĆ WPŁYW (nie na zjawiska pogodowe ale na wszystkie inne). A może o ile pracujące tam osoby zachcą kiwnąć palcem.
Zaraz ktoś napisze, że pzw to my wszyscy. Guzik prawda. Są ludzie, którzy pracują w tej instytucji i pobierają za tą pracę wynagrodzenie. Więc to w pierwszej kolejności oni właśnie powinni się zajmować różnymi problemami, a nie pan Henio z panem Kaziem podejmować jakieś akcje w stylu sypanie żwiru, roznoszenie ryb, pisanie skarg do RDOŚ itp. Pewnie, że Henio i Kazio powinni pomagać i się angażować ale działanie powinno być zaplanowane, skoordynowane, zarządzane, następnie ocenione i powinny być z niego wyciągnięte wnioski, a nie coś robione na hip hip hurra. Ponadto naprawdę nie można od Henia, czy też Kazia, którzy zapieprzają piątek świątek i niedziela, żeby związać koniec z końcem, utrzymać rodziny itp. żeby działali zamiast tych, którzy POBIERAJĄ ZA SWOJĄ PRACĘ WYNAGRODZENIE Z PZW ZA PEŁNIENIE OKREŚLONYCH FUNKCJI W ORGANIZACJI UTRZYMYWANEJ PRZEZ HENIA I KAZIA. Przecież to kuriozum.
Czy ktoś by obniżał wymiary na zawodach, gdyby rzeki były pełne wymiarowych ryb? Czy ktoś by się brandzlował z łowieniem dłoniaków gdyby w wodzie były inne ryby w ilości pozwalającej je łowić?
Czy PZW może coś zrobić, by zmienić obecną sytuację? Może bardzo wiele, jednak tych na górze GÓWNO obchodzi los ryb i naszych wód. KASA JEST W ZARYBIENIACH I OŚRODKACH ZARYBIENIOWYCH PZW, a obecna polityka PZW niczego nie zmieni - bo PO CO? Kasa płynie ze składek tam gdzie ma płynąć. Im mniej ryb w rzece, tym więcej zarybień - czytaj tym więcej KASY można w różny sposób zagospodarować lub "przytulić". Zastanawialiście się kiedyś, kto bierze kasę za kupowane ryby? Gdzie ona trafia? Za co biorą wynagrodzenie osoby w NASZYM ZWIĄZKU?
Wiecie, że nawet ustawy są pisane pod dyktando PZW? Zastanawialiście się dlaczego PZW ma praktycznie monopol na dzierżawę wód, a ktoś nowy NIE MA MOŻLIWOŚCI DZIERŻAWY? Przeczytajcie sobie akty prawodawcze.
Wiecie dlaczego w PZW jest nacisk na SPORT? Rok lub 2 temu była głośna sprawa w tym temacie. Zostaliśmy związkiem SPORTOWYM :)
Czy zależy mi na naszych wodach i ogólnie pojętej równowadze ekologicznej w wodzie i naturalnych samo odradzających się populacjach? OCZYWIŚCIE.
Czy kiwnę palcem by coś zmienić - W OBECNEJ SYTUACJI NIE. Po blisko 20 latach uganiania się z muchówką po całej POLSCE za wyimaginowanymi rybami, których najzwyczajniej nie ma i w obecnej SYTUACJI NIE BĘDZIE, mam dość. Wyjątki są, ale ile razy można łowić np. na 10 km Sanu itp. Zamiast bezsensownie zapierdalać setki km, żeby wreszcie coś złowić, wolę skupić się na łowieniu i ze 2 razy w roku pojechać tam gdzie są ryby. Przez tydzień lub 2 nałowić się do bólu i zapomnieć o naszym bagienku. Wydam tyle samo albo i mniej, będę miał więcej czasu na naprawdę ważne rzeczy i dla bliskich.
Wiecie kiedy coś się zmieni - albo wtedy kiedy władza w PZW (i to nie tylko w kołach) faktycznie będzie sprawowana przez ludzi z wizją i pasją oraz stety lub niestety z niezbędną wiedzą albo wtedy kiedy pzw nie będzie miało za co sypać ryb do wody i czym zapłacić RZGW za dzierżawę wód. Wtedy system klęknie. Kiedy może klęknąć? Choćby w przyszłym roku o ile nikt by nie poszedł zapłacić składki :) TO nierealne. Albo wtedy gdy właściwi ludzie będą zajmować właściwe stanowiska. Czyli kiedy? Na ŚWIĘTEGO DYGDY - bo system jest tak skonstruowany, żeby się to nie stało NIGDY.
Opluwajcie się, kłócicie się, dyskutujcie o wyższości św. Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. Płaćcie i płaczcie.
Po 20 latach postanowiłem, mimo tego że wcześniej starałem się coś zmienić, PIERDOLIĆ TO WSZYSTKO. Szkoda mi życia.
DO ZOBACZENIA NA RYBNYCH WODACH, KTÓRYCH PÓKI CO NIE BRAKUJE - TYLE ŻE NIE W POLSCE, gdzie można usiąść z kumplem po rybach przy flaszce, pogadać o holach braniach, spadach. Nie o metodach, nie o przynętach - bo te mają drugorzędne znaczenie tam, gdzie ryby są w naturalnych ilościach, nie o polityce PZW, nie o zawodach na obniżonym wymiarze - BO GÓWNO MNIE TO OBCHODZI.
|