|
Jakkolwiek uważam ze wędkarstwo i sport to dość kuriozalny mezalians tak mimo to próbuję zrozumieć idee sportu w kontekście połowu ryb przekładając ją na rywalizację, chęć współzawodniczenia itp rzeczy i chyba nawet to rozumiem jeśli rozpatrywac to tylko w kategoriach współzawodnictwa.
Niestety ni ch... nie pojmę czemu to wszystko co się kręci wokoło wędkarskiego sportu przybrało taki wypaczony charakter, że w ogólnym rozrachunku tego "sportu" najbardziej opłaca się się napierdolić (za przeproszeniem) kilometry pstrągowych czy lipieniowych gówniarzy niespełna wymiaru lub poniżej a ryby duże, które trudno przechytrzyć (i tutaj kłania się PRAWDZIWY KUNSZT sztuki muchowej) traktowane są jako niechciany przyłów, który najlepiej żeby w ogóle to spadł bo w zamian za pół metra pstrąga w czasie jego holu złowi się 60cm pstrągowego narybku a nie daj Boże potarga zestaw. Jest to to swoiste zaprzeczenie idei wędkarstwa i jakieś ogólne kuriozum z którym i ja nie mogę się zgodzić (przełykam jakoś to ze zgadzam się przy tym z HB).
No k.. jakby nie patrzeć to głupie sa te zasady i tyle. Tak głupie ze aż niewytłumaczalne bo jakby to przełożyć np na podnoszenie ciężarów no to w tym sporcie jako dobry wynik liczyło by się jak szybko i ile razy zawodnik jest w stanie podnieść ciężar a nie suma ciężarów w konkretnych podejściach. Zamiast umięśnionych kafarów podnoszących w rwaniu 160kg oglądalibyśmy więc chude ale dość wyzgierne truchła cisnące na bladą klatę co chwilę 10kilogramiowe sztangi i tak do obsrania...;)
Dobrze prawisz i tu wlasnie jest pies pogrzebany ze wizje sportu sa przekladane na co tylko sie da nie baczac na etyczne aspekty sprawy.
Powiem dosadniej, tlumaczenie ze zawodnicy musza miec rowne szanse i mozna obnizyc z tego powodu wymiar ryby to dokladnie tym samym sposobem mozna usprawiedliwic hitlera ze wymordowal tyle ludzi, bo nie odpowiadali jego wizji swiata.
|