|
Starsi wędkarze narzekają na młodych wędkarzy, że ci chcą mieć wszystko szybko z neta... a ilu tych starszych poświęci kilka wypraw w roku dla młodego adepta muchy? Mną kilkanaście lat temu "zaopiekował się muchowo" Włodek i Grześ z Wrocławia. Nauczyli rzucać, łowić na suchą, mokrą, streamera i nimfę. Nauczyli wiązać muchy, dobierać materiały itd. Później rozwijałem się muchowo z Krzyśkiem i Adamem... za nic nikomu nie musiałem płacić, miałem 17 lat i czułem, że nie byłem sam.
A teraz? Zapłać za naukę rzutów, zapłać za kurs, nic dziwnego, że jest jak jest. Umiejętność łowienia na muchę w latach '90 była przekazywana drogą towarzyską, dziś jest albo net albo komercja. Może nie mieliśmy formalnego stażu kandydackiego jak w PZŁ, ale na dziko była to spontaniczna forma przekazywania wiedzy. A dzisiaj? Telefony do szkółek muchowych, cennik i zakres godzinowy 100 razy mniejszy niż ja miałem kiedyś za darmo od uprzejmych ludzi...
Pozdrawiam serdecznie
Krzysztof Dmyszewicz
|