|
W zasadzie tak, jednak dodać można do tego małą uwagę, że sama wielkość łowionych ryb nie jest ważna... moim zdaniem istotą łowienia jest po prostu interpretacja tego co się widzi. Jeśli złowienie 20 cm lipionka budzi w człowieku szczęście to ma to moim zdaniem większą wartość wędkarską niż jak się złowi lipienia 40 cm w sposób... zblazowany
Zawody... to chyba jednak nie to, przynajmniej te, gdzie ludzie mają ciśnienie aby wygrać... ale oszukanie małego oczkującego gnojka pod nawisem drzewa, może być czasem większą sztuką, niż "zdjęcie" łatwego kardynała na nieodwiedzanej płani.
Pamiętam swojego pierwszego lipionka, piękna rybka, mam jej zdjęcie gdzieś na kliszy, lata temu na Sanie w Chmielu... nie mogłem wyjść z podziwu, jaka to piękna rybka. To jest sedno sprawy: podziwianie i radość z łowienia. Krótkie ryby też mogą cieszyć. I nie uważam za fajne zachowanie, gdy stare, zbazowane pryki jadą po młodych adeptach muchy, nie pozwalając im się nacieszyć pierwszym króciakiem w życiu...
Prawda o wędkarstwie muchowym jest rozproszona po wielu ludziach. Aktualnie nie ma w Polsce autorytetu muchy, który by oddziaływał na wszystkich swoim pięknem i podejściem do wędkarstwa. Jest czas posuchy w tym zakresie. Ten coś mruknie, tamten coś bąknie... ale ludzi wielkiego formatu nie ma.
Boli również fakt istnienia żelaznych reguł, żeby ryb nie męczyć itd.... Nowoczesne ekopieprzenie.... Ja to bym puścił młodych adeptów muchy nad wodę z kijkiem #2, żeby mogli sobie chociaż z rybą czasem przegrać, czasem wygrać... mieliby przynajmniej co wspominać. Cóż to za sztuka wyjąć rybę nowoczesnym, węglowym "dźwigiem" ? Ale żyjemy w czasach linczów społecznych, must have, must do, must buy...
Wiele by można pisać...
Pozdrawiam serdecznie
KD
|