|
Witam
Z moich doświadczeń nizinno bagiennych przy połowie kleni wynika kilka rzeczy:
Po pierwsze najlepsza jest woda lekko trącona, może być stan lekko podniesiony.
Najlepsze wyniki miałem na muchy mokre i pupy, za cholerę nigdy nie działały tzw
kleniowe klasyki typu red tag itp, (mimo, że np na Sanie były kilerami).
Być może na Warcie jest trochę inaczej.
Zgadzam się z Panem Jeleńskim klenia trzeba wystać.
Podstawowym błędem (w mojej opinii) na wodach górskich jest zbyt szybkie
przemieszczanie się.
Ja w ciągu kilku godzin "robię" trzy przelewy bo tyle mam pod domem do łowienia
na muchę.
Więc muszę robić to ostrożnie i bez pośpiechu to również tyczy się połowu boleni.
Im mniej hałasu i niepotrzebnych ruchów tym lepiej.
Odnoszę wrażenie, że po godzinie w jednym miejscu ryby przestają zwracać na
mnie uwagę.
Nigdy nie miałem dobrych efektów przy niskiej czystej wodzie, szczególnie dobrze
nasłonecznionej.
Rzadko też duże osobniki podnosiły mi się do suchej (takie 40+), pupy i mokre
zazwyczaj prowadzę w poprzek nurtu lekko przytrzymując w miejscu potencjalnego
stanowiska (efekty są nadspodziewanie dobre).
I na koniec powtórzę to co kiedyś pisałem na temat boleni lepiej rzucać bliżej i
cicho niż wysilać się na mega długie rzuty i płoszyć ryby nieudanym rzutem.
W moim przypadku równa się to utratą jednej z trzech miejscówek na cały dzień.
Dodam tylko, że klenie i bolenie łowię dość regularnie (choć wolałbym łowić
pstrągi)
Moje podstawowe muchy to zielonooliwkowe pupy, brązki złotogłówki z czerwoną
dupką (prowadzone tak jak mokra), wszystkie możliwe odmiany march brown,
szczególnie z grubym włochatym tułowiem. Haczyki nr 10-14.
Pozdrawiam i życzę sukcesów
|