|
No, więc dobrze. Teraz powiem prawdę, dla wielu g...o prawdę. Nie wiem dlaczego, ale być
może, albo ja "cóś źle łodcytałem" wchodząc w andropauzę, albo mnie przez całe lata źle
odczytywano. Według mnie "waliłem grubo" i "jechałem po bandzie", ale widocznie zbyt
liberalnie i demokratycznie, tzw. ogródkami, bo teraz muszę się obawiać, że mój pstrągowy
guru - Wojciech Brudziński obraca się w grobie. Na razie omówię więc tylko czynnik ludzki, a
właściwie jego element, który określamy mianem "postaw wędkarskich". Potem przyjdzie
czas na inne czynniki: biotyczne i abiotyczne. Właściwie, to już o tym wszystkim było pisane
przez lata na tym Forum, ale niech tam:
I. Mojej dzisiejszej wypowiedzi będzie przyświecało hasło - "Mięsiarzy" należy eliminować
każdym sposobem!!! Swoich ewentualnych adwersarzy uprzejmie proszę, aby odnosili się
na razie, tylko do tego hasła i do terenów Polski, a nie "skakali" po wszystkim.
II. Pstrąg potokowy i lipień znajdują się na liście gatunków zagrożonych wyginięciem
[Czerwona Księga Gatunków Zagrożonych opublikowana przez Międzynarodową Unię
Ochrony Przyrody i Jej Zasobów (IUCN)] - należy więc zrobić wszystko i to szybko, by coś
jeszcze było można w ogóle chronić i łowić.
III. Tu należy się wytłumaczenie, co rozumiem przez słowo "mięsiarz". Dla mnie są to
następujący łowcy ryb z płetwą tłuszczową:
- kłusownicy wędkarscy, w tym ci którzy, no. wiedząc, że ryba okresowo gromadzi się w
jakimś miejscu, będą ją niemiłosiernie dusili zgodnie z przepisami,
- przebywający bardzo często na łowisku (codziennie, parę razy w tygodniu),
- zabierający ryby (zgodnie z RAPR, albo od kilkudziesięciu do kilkunastu ryb w sezonie),
- wszyscy inni, którym przyświeca idea realizowania swojej zachcianki, swojego "Ja", bez
żadnych hamulców i patrzenia na dobro ogółu, w tym przyrody, żeby nie wspomnieć o
koledze, należącym do grupy "pozytywnie zakręconych",
- sportowcy wyczynowcy,
- decydenci, którzy dla utrzymania idei "dostępności mas", zbyt liberalnie podchodzą do
tematu, aby mas związkowych nie urazić.
IV. Co robić, aby przymusić "mięsiarzy'" do zweryfikowania swoich postaw:
- apelować do ich sumienia (pogadanki, artykuły i takie tam trele morele),
- skrócić sezon połowowy,
- wprowadzić roczne limity połowowe (parę sztuk rocznie, albo całkowity zakaz zabierania
ryb),
- zwiększyć kontrolę i bezwzględnie eliminować z szeregów "grubych" kłusowników,
Wiesz Jachu tym tekstem (bez podtekstów!), to mnie autentycznie wzruszyłeś - "... tak się
czasami zastanawiam, czy dzisiaj ludzie znają tę radość, którą ja pamiętam, jaką dawało
rozpoczęcie sezonu po kilkumiesięcznej przerwie? Był czas na szykowanie sprzętu,
przynęt, spotkania, planowanie wyjazdów, siedzenie nad mapami. Pierwsze wyjście nad
rzekę było wtedy prawdziwym świętem. A dzisiaj sezon dla wielu trwa przez okrągły rok.
Jakieś to wszystko nienormalne jest. Nikomu nie odbieram prawa do własnego zdania, ale
czasami brakuje słów, gdy ktoś broni błędnych opinii do upadłego".
Wodom Cześć i pozdrawiam wszystkich swoich sympatyków
Robert
|