|
Obstaję, żeby iść w kierunku, tak popularnego w latach 60. i 70. XX wieku sportu wędkarskiego
"na sucho", czyli rzuty do celu i na odległość. A, na ryby jeździć rekreacyjnie, żeby podziwiać
piękno przyrody, kontemplować nad życiem, zabrać (lub nie) od czasu do czasu jakąś rybkę dla
małżonki i samo się doskonalić, ale nie w kierunku przerzucanych "niewymiarków".
Świetnie napisane!!!!, ja właśnie tak traktuję wędkarstwo.
Jednak wiem, że nie wszystkim to pasuje... Dlatego jestem za zdecentralizowaniem PZW na kluby mające swoje wody. Wtedy każdy będzie miał wybór i wedle swoich potrzeb i możliwości przerzucał w tłumie maluchy dla nagród i sławy, albo zżerał wszystko co pływa. Bądź samotnie lub z przyjacielem "moczył kija" nad wodą; a jak spotkanie to "mocno" towarzyskie.
pozdrawiam serdecznie
Paweł z nizin
|