|
Problem się nie rozwiąże, ponieważ nadal trzeba będzie gdzieś trenować i gdzieś rozgrywać
zawody. Jeżeli będzie, to sztuczny tor kajakowy lub sztuczne stawy, czy zbiornik zaporowy -
zarybione tęczakami. to jeszcze pół biedy, ale jeżeli ma to być nadal naturalnie płynąca rzeka, to
kicha.
Obstaję, żeby iść w kierunku, tak popularnego w latach 60. i 70. XX wieku sportu wędkarskiego
"na sucho", czyli rzuty do celu i na odległość. A, na ryby jeździć rekreacyjnie, żeby podziwiać
piękno przyrody, kontemplować nad życiem, zabrać (lub nie) od czasu do czasu jakąś rybkę dla
małżonki i samo się doskonalić, ale nie w kierunku przerzucanych "niewymiarków".
I to jest konstruktywna krytyka dająca dużo do myślenia, dobry pomysł.
Jak kolego wg. Ciebie dokonać tego aby polskie drużyny, które startują na ME i MŚ mogły walczyć o medale, kiedy tam trzeba złowić dużo małych ryb: to jest wymiar na zawodach 16-20 cm.
Gdzie Ci zawodnicy mają trenować ?
Tego sie nie da nauczyć w pare dni przed zawodami.
|