f l y f i s h i n g . p l 2025.09.20
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Brennica okjazja do rewitalizacji. Autor: Robert Kostecki. Czas 2025-09-19 09:02:57.


poprzednia wiadomosc Odp: Kto chce wstąpić do : : nadesłane przez Krzysztof Dmyszewicz (postów: 9496) dnia 2012-11-24 15:23:14 z *.dynamic.chello.pl
  Andrzeju,
Sam wiesz jaka jest struktura społeczna w Polsce, ile procent ludzi mieszkało na wsi w latach '20, później w latach '50, '70 czy też dziś. Wydaje się, że drobnomieszaństwo z pierwszego i drugiego pokolenia, poza rzuceniem się na kolorowe błyskotki z zachodu, dziś być może potrzebuje wyższych uniesień. Choćby z prozaicznej potrzeby naładowania przepalonych akumulatorów... akumulatory te przepalają się także na skutek postawienia sobie zbyt kosztownych celów materialnych, nieadekwatnych do wydajności i efektywności pracy danego człowieka. Te zaś powstają w naszych głowach bombardowanych reklamami i sugestiami kolegów.

Na polskiej wsi akumulatory się raczej nie przepalały. Owszem były niedobory, a czasem głód czy też kiepska edukacja w okresie międzywojennym oraz po wojnie. Do dziś w wielu miejscach psy dupami szczekają, ale być może w dzisiejszym świecie to ostatnie ostoje spokoju i arkadii???

Otaczająca przyroda i gniazdo rodzinne, kontakt z naturą w jakiś sposób poprawiał stan psychiczny poslkiego rolnika. Do dziś wiele rodzin jedzie do rodziców na wieś, odetchnąć od miejskiego zgełku, spojrzeć na drzewo, na które wspinali się jak byli dziećmi.

Natomiast mieszczanin otoczony przez cywilizację, (niezależnie czy jest to mieszczanin z 10 pokolenia, czy z pierwszego) wypala się niezależnie od sposobu życia, po prostu brak mu natury i niejako musi czasami wrócić na jej łono, żeby odetchnąć. Ten kryzys mieszkania w otoczeniu kantów i betonu skutkuje rozkwitem kultury i sztuki... żeby zwyczajnie nie zwariować w miejskim otoczeniu.

Liczę na to, że wewnętrzne potrzeby większości z nas, których nie tak odlegli przodkowie zamieszkiwali poslkie wsie i miasteczka, nie zapomną o traszce grzebieniastej, bocianie, skowronku, czy jeleniu i że nie zatracimy się w technokratycznym społeczeństwie.

Obiektyw aparatu wynajętego dla biznesu pokazuje nam zroszone wodą wędki i kołowrotki, gdzie w rozmazanym tle widać ledwie Trzy Korony lub okazały dąb... pokazują nam filmy o zmienionym tempie odtwarzania, które robią takie samo spustoszenie i zblazowanie duszy ludzkiej, jak pokazywanie małym dziewczynkom Dody w pismach typu Bravo czy Popcorn. Nasyceni tym obrazem nie doceniamy rozjebanego przystanku na odludziu, który bywa piękny w swym rozjebaniu. Gdzie zjedzenie kanapki z kolegą podczas ulewy w takim miejscu utkwi nam na dłużej niż wszystkie filmy na ekranie telewizora czy kina.

Mi bardzo podoba się ruch hipisowski. W ruchu tym brała udział młodzież zarówno z bogatych jak i biednych rodzin. Solidarność jednak polegała na tym, że na skutek wybierania zajęć i spotkań o niskim stopniu komercjalizacji, mogli w tym brać aktywny udział ludzie z różnych szczebli społecznych.

Drogie wędki, OS-y, reklama i rynek obronią się same jeśli nie nastąpi jakieś tąpnięcie. Natomiast do rozwoju wędkarstwa z większym naciskiem na kulturę niż na sprzęt, potrzeba już działań nie nastawionych na zysk. I to jest coś, co może robić również i człowiek bardzo bogaty. Ba... ten to dopiero ma materialne podstawy do działania, zakładania darmowych szkółek muchowych itp. Zostawić po sobie jakiś ślad nie tylko materialny. Niech jednak będzie na tyle uprzejmy i kochany, że powie "Dzień dobry" nad wodą zarówno koledze w Simmsach, jak i spławikowcowi łowiącemu na teleskop płotki (o ile jest to woda dopuszczająca na takie łowienie).

Ja niestety aż nazbyt dobrze pamiętam rozmowy z niektórymi kolegami na temat tych "innych", po prostu akcja segregacja która ani mnie nie bawi ani pociąga.

Nie chodzi mi o to, żeby być przesadnie tolerancyjnym, bo to też chyba nie tędy droga. Jednak chciałbym aby ludzie nie skakali sobie do gardła o byle gówno. Np. o wielkość jeżynki... ja czytałem kiedyś taki tekst, że z FF odeszli wartościowi ludzie, którzy obrazili się na to, że np. Artur Buczkowski czy ktoś inny, nie chciał pokornie słuchać porad dot. flytyingu. ŁAŁ i co z tego???!!! Jaka więc jest wartość społeczna ludzi, którzy obrażają się za taki drobiazg?

"Sierściuch" to hipisowska otwartość w wędkarstwie muchowym... możesz mieć najdroższego mercedesa, ale spójrz na niebo, na rzekę, dostrzeż coś poza tym, co możesz kupić. Zwróć uwagę na drugiego człowieka. Chciałbym się skupić na tym co łączy, czyli na rzeczach nie do kupienia, nie powodujące powstawania blokad i selekcji na bazie kasy. Chciałbym za jakiś czas stwierdzić istnienie osoby która jest wspaniałym technicznie muszkarzem i "wyczynia cuda" za pomocą najtańszego sprzętu. Oczywiście nikt nam tego nie zasponsoruje, kultura bowiem rozwija się na skutek głodu duszy. Obiektyw chcący pokazać coś takiego jest z góry skazany na sfinansowanie tego z własnej kieszeni, bo nikt za taki estrawagancki film nie zapłaci. Ale jaka to jest wartość społeczna. Pokazanie niezamożnej młodzieży, że można mieć 200 zł i ruszyć z kumplami na "jazdę na wysokim poziomie kultury", jaką jest właśnie muszkarstwo.



Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek

  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Brak odpowiedzi na ten list. Zobacz następną wiadomość.    
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus