|
Drodzy Panowie,
Siedziałem sobie dziś, jesiennego dnia u pewnej restauracji w Szczecinie i czekając na
klienta, rozmyślając swoje zabieganie za bieżącymi sprawami... wyjąłem w końcu z teczki
czternasty numer "Sztuki Łowienia" i pijąc kawę zaczytałem się...
Natrafiłem na artykuł Artura Wysockiego "Fikoty i lorbasy z ukochanej rzeki". Nie wiem co jest
w tekstach Artura, ale podobnie jak kiedyś czytałem jego wspomnienie Edmunda Antropika,
tak też i teraz znowu zaszkliły mi się oczy...
Powiem krótko, bo zawsze pisałem długo... w otoczeniu tekstów fachowych oraz o
sprzęcie muchowym, cenię sobie takie odskocznie od dnia codziennego. Bardzo
sympatycznie, rzucić na chwile swoje kości, napić się spokojnie kawy i poczytać coś miłego
w urokliwej restauracji, nie z ekranu komputera...
No i trzeba będzie w końcu sięgnąć po "Śmierć pięknych saren" Oty Pavla i "Fikoty i lorbasy
z ukochanej rzeki" Kazimierza Wejcherta. Tak na jesień, poza kręceniem much...
Z wyrazami szacunku dla autora i redakcji
Krzysiek
Krzychu,
lubie Twoje nostalgiczne podejscie. napisz jakis fajny artykuł, spróbuj. dasz rade
n
|