|
Przykro mi, nie wystartuję, bo dla mnie przeciwnikiem jest ryba a nie Kolega.
Ja znajduję radość w kontakcie z choćby jednym pięknym lipieniem w ciągu dnia, niż udowadnianiu innym, że potrafię łowić narybek.
Podczas wędkowania, nie chcę się spieszyć, biegać do sędziego, rachować w głowie centymetry i punkty, a na cholerę mi to
A widzisz jednak powinieneś być bo dalej będziesz brnął jak ślepiec. Tu dla nikogo kolega nie jest przeciwnikiem, z rybami też nie do końca. Za pięknego lipienia jest "szkieletor", mało kto się spieszy, sędziów brak jak i rachowania punktów. Za to ile można się dowiedzieć ciekawych rzeczy, podpatrzeć nowe muchy, powspominać stare czasy...
A tak wszystkie zawody wrzucasz do jednej szuflady.
Ludzie czerpią satysfakcję z różnych zamiłowań, ważne żeby jeden drugiego na siłę nie przekonywał do swoich racji. Ja lubię zawody, Ty nie i tak zostanie, cała pisanina jest psu na budę.
Pakuję się na Łupawę, pozdrawiam :)
|