|
Przykro mi, nie wystartuję, bo dla mnie przeciwnikiem jest ryba a nie Kolega.
Ja znajduję radość w kontakcie z choćby jednym pięknym lipieniem w ciągu dnia, niż udowadnianiu innym, że potrafię łowić narybek.
Podczas wędkowania, nie chcę się spieszyć, biegać do sędziego, rachować w głowie centymetry i punkty, a na cholerę mi to
Witek, polowałem przez wiele lat, wiem co to koleżeńska atmosfera, wiem co to spotkanie po polowaniu, opowieści i te wyssane z palca i te prawdziwe przeżycia kolegów
jest wesoło, miło, zacne towarzystwo.
Jest ognisko, wódeczka, dobre żarcie.
Ogłasza się nawet Króla polowania, ale cały ten obyczaj nie ma charakteru zawodów, nie ma nagród, dyplomów, pucharów, przemówień oficjeli.
Jest też druga zasadnicza różnica
Praca w terenie na rzecz Koła jest obowiązkiem
Nie pracujesz, twoja wola ( choć nie jest to mile widziane), ale dodatkowo za to płacisz
( wicex tylko błagam nie pisz w odpowiedzi, że zając jest martwy a lipień wypuszczony jest „żywy”)
|