|
Ciekawy temat. Mam taka prywatną teorię:
Głownym źródłem tych niewidocznych gołym okiem zanieczyszczeń jest chemia gospodarcza i przemysłowa, spływy z powierzchni terenu, w lecie nawozów, w zimie soli i innych chlorków z pominięciem lub bez możliwości oczyszczenia w oczyszczalniach śckeków.
Paradoksalnie, bo woda przecież wygląda na czystą i nie śmierdzi jak 30 lat temu, powstają ogromne straty na etapie inkubacji ikry, w wylęgu i stadium narybku dlatego pomimo sypania wylęgu i młodego narybku w milionach sztuk skutek jest niewielki a o tarle naturalnym trzeba chyba zapomnieć.
Dorosłe ryby, zwłaszcza wrażliwy lipień i prądolubne tracą kondycję, zwłaszcza w czasie letnich i jesiennych niżówek, przy zwiększonej koncentracji zanieczyszczeń i deficycie tlenu. Tak osłabione nie przeżywają tarła poprzedzonego wczesnowiosennym zasoleniem.
Ryby głodują lub żerują na "byle czym", ponieważ szlag trafia świat owadów wodnych, równie wrażliwych ja pszczoły. To akurat nie teoria ale obserwacja.
|