|
Sorry Marian, ale wczoraj wypiłem za dużo piw z kolegami i jestem trochę skołowany. Faktycznie piszesz na temat, tylko mi się coś zawęziło w głowie...
A ryby można jeść, tylko trzeba wyczaić granice produktywności ekosystemu. Co łowisko i gatunek to inaczej. Musi być gospodarz nastawiony na wędkarza to się wtedy ureguluje. Poza tym gusta klientów też kreują świat. Być może ludzie wybiorą łowiska złów i zabierz ? Na razie rynek nie może oddychać pełną piersią z różnych przyczyn, nie do opisania w jednym małym poście.
Z drugiej strony czy wszystko powinno być poddane procesom rynkowym ? A jeśli nie, to w jakich zakresach i kiedy ? Trudny temat... na razie widzę, że całe pokolenie wędkarzy które płacze opłacając składki i cieszy się wydając na sprzęt dziwi się, że taki strumień kapitału nie dał im ryb tylko sprzęt. W życiu do człowieka często przychodzi to za co jest skory płacić... a dzikie jabłonki giną czasem bez echa
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
|