|
Raczej "niczym" przetargu nie wygrasz. Stając do niego musisz mieć gotowy operat, który jest oceniany pod względem merytorycznym. Dokładnej procedury nie znam, gdyż, póki co, nie planowałem takich ruchów. Masz jednak rację, że przy braku konkurentów i przenikliwości oceniających zwyciężyć może bzdura typu ciernik..... lub, co widziałem na własne oczy w przypadku Wołczenicy- oferta przekraczająca wydolność ekosystemu. Nadal w wielu przypadkach stającym do przetargu chodzi o to, by dobrać się do tego, co jeszcze w wodzie jest.... i zrezygnować po dobiciu akwenu. Ta drogą- dzięki bardzo mało sprawnemu systemowi kontroli- nasz okręg "wygrał" ostatnio kilka jezior, które zostały doszczętnie ogołocone ze wszystkiego w ciągu kilku lat. Teraz, chcąc nie chcąc, PZW je odbuduje- oczywiście zarybieniami, ale trochę to potrwa, a poza tym nie będą to już dzikie ryby....
Na szczęście w naszym okręgu działa zespół ludzi, którzy rzetelni9e podchodzą do tematu racjonalnej gospodarki- temu głównie zawdzięczamy zdrowe ryby w Inie, czy Gowienicy, choć do tej ostatniej poprzednia ekipa sypnęła kilka razy smolta, ale dawno temu...i w sposób, który zapewnił śmiertelność bliską 100% od razu po "akcie" spuszczenia do rzeki ryb trzymanych cały dzień w samochodzie....... Tak opisali to świadkowie.
|