| |
Nie wiem, czy uzytkownik rybacki (czyli PZW) zarybia dorzecze górnego Dunajca tymi gatunkami. Z prawnego punktu widzenia jest to legalne. Inna sprawą jest zasadność biologiczna. Ja sie spotykam z takimi dziwnymi zarybieniami w PZW, że głowa pęka i nic mnie już nie zaskoczy (np. duże zarybienie szczupakiem małych cieków o duzym spadku, które nie są jego optymalnym środowiskiem; w dodatku zarybienie jednocześnie z pstrągiem).
Domniemuję, że w całej sprawie nie chodzi o głowacicę, ale o zasadę - by do wód otwartych nie wprowadzono obcych gatunków, których obecnośc może mieć niekorzystne skutki dla środowiska, np. przeniesienie chorób. Oczywiście przyjęcie prostego przepisu zakazujacego wszelkich aklimatyzacji powoduje, że dziecko (w tym przypadku głowacica) jest wylane z kapielą. Dlatego przepisy powinny byc tworzone z zachowaniem rozsądku, bo ani karp (w Polsce od ok. 13 w., albo jeszcze wcześniej), ani tęczak, ani głowacica, nie stanowią zagrozenia biologicznego. Zagrozeniem moga być rózne nowe egzotyczne gatunki.
Zresztą nawet takie podejscie ochroniarskie nie zawsze trzyma sie kupy. Wprowadzenie do Polski jesiotra z Kanady, bo niby jest to ten sam gatunek, który wyginał w Polsce, też onacza pewne ryzyko. Podobnie jest z łososiem. Prosta próba reintrodukcji jakiegos gatunku de facto moze sprowadzać sie do aklimatyzacji.
Wędkarze często nie widza problemu. Ale jest problem z róznymi choróbskami, np. obecnie u karpia (w Polsce) i łososia (w krajach nordyckich).
|
