|
Rozumiem, ze to boli, ze nie mozna zjesc wszystkiego co sie rusza i nawet te selekty to wpuszczaja do wody, zamiast od razu pod próg przywieźc, ale nikt nie mowil , ze bedzie łatwo.
Nic dodać, nic ująć. Odnosi się wrażenie, że niektórzy ludzie postanowili zjeść, wyłowić i zniszczyć wszystko co się rusza...:(....za swojego życia.
Znam takie cieki, gdzie miejscowi łowili ryby...na rękę, robaka, blechę...itp...a ryby ciągle były...więc zaczęli "łowić" na prąd i iine chemiczne wynalazki...i udało się zniszczyć wszystko. Teraz przy piwie i wódeczce opowiadają o pięknych latach 70-tych i o wielkich pstrągach w "ich" strumieniu.
Likwidacja OS-ów to raczej taka skrajna opinia w całej dyskusji o naszych wodach...a głosy zwolenników takiego postępowania powinno się chyba/wreszcie po prostu ignorować.
Pozdr., Paweł
|