|
Można, bez wielkiego ryzyka popełnienia błedu, przyjąc tezę, że wynosi nawet :mniej niż zero"
a na podstawie czego Kolega tak twierdzi
Szanowny Kolego,
Podstawa twierdzenia jest bardzo prosta do odkrycia.
Skoro decyzje zakazujące zabierania ryb, podejmowane przez użytkowników rybackich na podstawie posuiadanych przez nich danych, czyli "zero", którym równolegle towarzyszy dodatkowo albo ograniczenie dostepu do łowisk administracyjne (ograniczona liczba licencji), albo "funkcjonalne" (bo skoro nie można zabierać to wielu rezygnuje z łowienia w takich wodach), a ponadto towarzyszą im intensywne zarynbienia łowisk, z których nie można zabierać ryb, a to wszystko dopiero doprowadza do jako-takiego odrodzenia sie zasobów w łowiskach (następnie błyskawicznie znikających), to w prostym rozliczeniu oznacza, że sytuacja sprzed podjęcia wspomnianych decyzji opiera się właśnie na tym "mniej niż zero" ... bo gdyby samo "zero" wystarczyło, to byłoby całkiem dobrze ...
"Ubocznym działaniem" regulacji typu "mniej niż zero" czy "zero" jest przeniseisnie się Phalacrocorax carbo, czyli "dwunożnych rybożerców z węglówkami" na inne wody, w których wówczas "mniej niż zero" jeszcze się pogłebia, przez co wymagają wprowadzenia w/w regulacji, a po odbudowaniu zasobów, znów podupadają ... Takie "jo-jo" jest dobrze widoczne tym, którzy patrzą dalej niż koniec swego nosa i którzy starają się uzyskać większy efekt i bardziej trwały efekt niż tylko utrzymanie "praw nabytych" do codziennej eksploatacji łowisk ...
Podnośmy sobie poprzeczkę coraz wyżej ... Noblesse oblige!!!
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|