|
Jurku to prosze wytłumacz mi tak prosto po chłopsku:
po co wogóle zarybiamy wylęgiem i narybkiem??
po co walczyć o czystość rzek i dostępnośc ryb do tarlisk??
Po co walczyć z zaporami i innymi szkodnikami niszczącymi nasze rzeki??
Wystarczy przecież sypnąć co jakiś czas garść duzych ryb i wędkarze będą zadowoleni bo świeża ryba bardziej chętna do współpracy i kombinować wiele z przynętami nie trzeba...
Odpada problem strat spowodowanych powodzią czy suszą bo wędkarze zdązą ryby
wyłowić pomiędzy kolejnymi "wpuszczeniami" a przezywalność narybku w stawach jest jakby większa niż w rzekach...
Drogi Marianie,
Bardzo rzeczowo to wywiodłeś ...
Dalibóg nie wiadomo po co w rzekach próbuje się powielać technologie chowu stawowego, wpuszczając małe ryby, żeby urosły, skoro ich przezywalność i efektywnośc takich zabiegów jest o wiele mniejsza niż odchowanie tych samych ryb, pochodzacych ze sztucznego tarła, w srodku hodowlanym ... To przecież te same ryby, genetycznie, biologicznie ... Ale takie widocznie jest przywyczajenie doradców rybackich, oraz XIX-wieczna tradycja wynikająca z zachłyśnięcia się wówczas nowo nabytymi umiejętnościami sztucznego rozmnażania ryb ...
Wiele "otwartych drzwi" można znaleźc w programach zagospodarowania łowisk w wielu miejscach na swiecie, a rózne podejścia wymagają w konsekwencji odpowiednich decyzji ... Szukanie uzasadnień dla tego, co "zawsze się robiło" i usiłowanie "wyważania otwartych drzwi" przez próby "pogodzenia ognia z wodą" jest jakimś naszym masochistycznym "hobby" ...
Jeśli ryby mają się rozmnażać, do czego potrzebne im sa drożne rzeki, czysta woda, tarliska do skutecznego odbycia tarła, miejsca wychowu narybku i dosrastania ryb duzych, to w ślad za tym potrzeba też wielkiego, bardzo liczbnego stada tarłowego, życjącego w tych wodach latami, nienadmietrnie eksploatowanego ... Tak się składa, że bez tarlaków nie ma tarła ... Zaś w wodach eksploatowanych jak rok długi, w stopniu prowadzącym do wprowadzania co i rusz zakazów zabierania ryb, o stadzie tarlaków można tylko marzyć, zwłaszcza kiedy nie ma warunków dla skutecznego tarła ... I nie ma tu nic do rzeczy wpuszczanie wylęgu czy narybku ...
Utrzymanie stada tarłowego na poziomie zapewniającym skuteczne, masowe tarło naturalne, wymaga z kolei daleko posuniętych restrykcji w czasie i wielkosci eksploatacji i stworzenia rodzaju "rezerwatu", co jest przedsięwzięciem nader kosztownym ... I znów - nie ma nic wspólnego z wpuszczaniem sztucznie rozmnażanych ryb, w postaci wylęgu czy narybku, bo takie zabiegi sa szkodliwe dla populacji dzikiej, samodzielnie rozmnażającej się ...
Natomiast jeśli łowisko nie ma spełniac tych wymogów "rezerwatowych", to jest zwykłym łowiskiem Put&Take i rozmiar wpuszczanych ryb ma znaczenie tylko ekonomiczne ... Jeśli takie łowisko jest masowo odwiedzane to też dużym wyzwaniem zapewnienie możliwie równomiernego poziomu połwoów w ciągu sezonu, a nie względnej obfitości na poczatku, a bylejakości pod koniec sezonu połowów ...
Można w jakiś sposób pogodzić "rezerwatowość" z "P&T' przez utrzymywanie stada dzikich tarlaków w rzekach, a zarybianie "do łowienia" np. triploidalnymi rybami, w rozmiarach "łowinych" ... Takie osobniki szybko rosną, bo nie robią jaj, nie muczestniczą w tarle dzikich ryb, oraz stanowią stałe liczebnie, odnawialne w trakcie sezonu stado ryb do łowienia .... Oczywiście, wymaga to również dobrego panowania nad warunkami i presją w łowiskach ...
Dla prowadzenia łowisk o wiele bardziej wartościowe jest zastanowienie się jak dłuugo ma trwać sezon połowów, jak wielkie obciążęnie eksploatacja łowisko jest w stanie wytrzymac, oraz dostosowanie do tego reguł, dostępności i kosztów utrzymania łowiska, podzielonych między korzystających z niego... Oraz decyzja, czy ma to być "rezerwat", czy też P&T ...
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|