|
Szanowny Panie Kormoranku.
Przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam, ale rozumie Pan, w weekend odbywał się
Puchar Wisły...
Pisze Pan:
Jak sądzę wszystkim nam zależy na tym aby rozwijać swoją pasję w ten czy inny
sposób (sportowo, rekreacyjnie) Jednakże czy nie nadchodzi czas aby poważnie
zastanowić się dokąd idziemy i do czego zmierzamy?
Pełna zgoda. Aczkolwiek nie bardzo rozumiem jak ma się końcówka Pańskiej wypowiedzi do
środowiska zawodniczego i zmian, które chcemy wprowadzać. Do czego zmierzamy? Nie
wiem. I każdy, kto twierdzi, że wie, ten zwyczajnie kłamie. Trudno dziś jednoznacznie
powiedzieć w jaki sposób będzie w przyszłości ewoluowało wędkarstwo muchowe.
Daleki jestem od wprowadzania podziałów na my i wy choć faktycznie taki osąd się
kreuje. Trzeba wspólnie się zastoanowić co zrobić aby ryba mogła pływać. Ujmując rzecz
bardziej prosto ludziom puszczają nerwy jak nie powódź to kormorany itd. itp.
Jeśli chodzi o podział, to cóż - nie myśmy (zawodnicy) go kreowali. Raczej należy
"podziękować" różnej maści mohairowym beretom muszkarstwa spod znaku "hrabiów",
"rafalzetów" , czy choćby "gorczyców" - wide - wtręt do naszej rozmowy.
Jak już pisałem wcześniej - stukacze w klawiaturę, zdegustowani chyba brakiem
umiejętności złowienia ryby w - nie przeczę - coraz bardziej przetrzebionych wodach -
znaleźli sobie kozła ofiarnego w postaci zawodników. W swoim zacietrzewieniu nie są w
stanie rozsądnie myśleć, zresztą, podejrzewam, że wielu z nich ta czynność jest całkowicie
obca. Toteż trudno się dziwić, że środowisko sportowe odcina się od tego forum. Bo
dyskutować można z kimś, kto dopuszcza argumenty drugiej strony. Ale kopać się z koniem
-zgodzi się Pan chyba - trochę bez sensu.
Nie należy się okopywać w swoim gronie zawodniczym, a spróbować wyjść do ludzi w
ten czy inny sposób. Czy nie warto spróbować wychować swoich następców, którzy będą
nas w przyszłości reprezentować na arenie międzynarodowej ? Utkwił mi jeden tekst -
dokładnie nie pamiętam kto go napisał. To było wyznanie starego wędkarza który u schyłku
życia żałował , że nie przekazał swojej wiedzy zgromadzonej przez całe życie. Zawodnicy
przychodzą i odchodzą niezapamiętani przez nikogo, nawet Ci którzy zdobywali medale.
Myślę, że popełnia Pan błąd, popadając w przyjęte potocznie stereotypy. Zawodnicy się
okopują? Tzw. "zawodnicy", to normalni ludzie. Poza zawodami, tak jak wszyscy, pracują,
mają żony, dziewczyny, różne poglądy polityczne, etc. Wielu z nas działa na rzecz
wędkarstwa muchowego - czy to w klubach, czy w ramach PZW lub poza nim. Dość
wspomnieć Piotra Koniecznego, Artura Szczygła, czy Zbyszka Buśkiewicza. Piotr Armatys
zrobił z bezrybnej Mszanki świetne łowisko. Dzięki sportowcom, również muszkarzom, z
Lublina ochroniono Bystrzycę przed zdewastowaniem przez kajaki i meliorantów. To
wszystko znani zawodnicy, a jednocześnie ludzie, dzięki którym coś jeszcze pływa w
naszych wodach.
Gdyby któryś z krytykantów sportu muchowego wysilił mózgownice, to wykumał by, że
dzięki zawodom muchowym na rzecz okręgów organizujących je wpływa niezła kasa. Tyle,
że my, zawodnicy nie mamy już wpływu na to, jak zostaje ona później podzielona.
Powtarzany na tym forum pogląd, że istnieje jakieś tajne "zawodnicze lobby", które "kręci
lody" z ZG PZW ma tyle wspólnego z prawdą, co katastrofa smoleńska ze sztuczną mgłą.
Zaś co do następców. Tu bym się nie obawiał. Młodzi garną się do zawodów. Dzięki nim,
m.in. traktują "no kill" jako coś normalnego.
Niedawno powołana kadra juniorów wychowała już kilku świetnych muszkarzy, którzy "leją
tyłki" starym wyjadaczom. Ot - wystarczy przeanalizować wyniki wspomnianego Pucharu
Wisły. Tak więc o następców bym się nie obawiał.
Pozdrawiam serdecznie
|