|
Tak na pocieszenie. Przechodziłem przez to samo. Krew mnie zalewała, gdy widziałem martwe samice szczupaka (te największe to zawsze samice :( ) Szlag mnie trafiał, gdy widziałem 'beretowane" duże pstrągi. I dalej mnie trafia. Ale teraz już wiem, że nie tędy droga. Nie każdy myśli tak jak ja i nie mogę tego od niego wymagać. W końcu "prawo" mu na to pozwala. Ale poprawia mi się, gdy wypuszczam dużego (małego zresztą też :) ) pstrąga, lipienia, amura czy szczupaka :D. I wiem, że dzięki temu przyjdzie na świat kilkaset lub kilka tysięcy pstrągów, lipieni, amurów czy szczupaków. I tędy biegnie droga. Przykładem. Bo na to prawo i mnie pozwala. Wybór należy do nas. I im więcej wędkarzy pójdzie tą drogą, tym większe szanse na sukces. I wyzywanie od "mięsiarzy" nic tu nie da. Bardziej przemawia do świadomości, a może "wjeżdża" na ambicję prosty przykład. Nie zabijam, chociaż mogę, bo nie muszę. Bo złowiłem już tyle dużych ryb, że nie muszę targać kolejnej do domu, żeby się pochwalić. Nie muszę zabierać kompletu na kolację bo stać mnie by "wyżywić" rodzinę w inny sposób. Stać mnie a to, żeby wędkarstwo było dla mnie przyjemnością a nie sposobem zdobycia rybiego białka. I to naprawdę działa, szczególnie na panów ze sprzętem za kilka tysięcy złotych i workiem na rybie truchło dyndającym wewnątrz spodniobutów na wysokości krocza. ( tzw. wór pokutny). I nie trzeba tu liczyć na zarządców rzeki. W Niemczech (nie wiem czy we wszystkich landach) istniał (a może istnieje nadal) przepis NAKAZUJĄCY uśmiercić każdą wymiarową rybę wyjętą z wody. I co ? Większość z owych ryb "uwalniała się" w trakcie odczepiania z haka. Dało się. Bo świadomość wędkarzy wyprzedziła świadomość ustawodawcy. Bo było ich na to "stać" Czego sobie i nam wszystkim życzę.
Pozdrawiam.
|