|
Oooh...Pasłęka "Legenda bez tajemnic". Pamiętam, że do połowy 80-tych lat XX wieku łowiło w niej tylko kilku kolegów z Wydziału Rybactwa. Opowiadali cuda o złowionych lipieniach, ich wymiarach i ilościach. Ale, wtedy łowiło tylko paru wędkarzy. My "spinningiści" uważaliśmy, że to jakiś dyshonor dla prawdziwego pstrągowania - łazić w jakiś wielkich przyciemnionych okularach. To, chyba ped...ły!!! A, teraz po upływie ćwierćwiecza żałuję, że nie wziąłem muchówki do ręki, co najmniej ze 4 lata wcześniej. Tak, bo zmiany niekorzystne w populacji lipienia postępowały corocznie. Fama się rozeszła i nad Pasłękę przyjeżdżały całe autobusy muszkarzy, najczęściej z południa Polski. Po paru latach najazdy ustały, bo dobrze wymiarowe ryby trzeba było już wydłubywać z zakamarków rzeki. Charakter rzek pruskich nie pozwala lipieniom zadomawiać się wszędzie. Występują przeważnie w nielicznych tzw. "miejscówkach" doskonale znanych stałym bywalcom. Wystarczy, że w tygodniu przejdzie po nich paru wędkarzy i każdy zabierze 1 rybę i po wymiarkach-tarlakach. Stado podstawowe naruszyć bardzo łatwo, mimo wprowadzenia limitów dziennych i podwyższenia wymiaru ochronnego do 32 cm. Natomiast, drobnych lipionków trochę jest. Czasami zastanawiam się, czy populacja nie broni się w ten sposób przed zanikiem, że spada średnia długości osobniczej, żeby mogło dojść do skutecznego tarła?!
Pozdrawiam
Robert
|