|
Myślę, że większość polskich "krętaczy" podporządkowuje swój warsztat pod potrzeby użytkowe, a to często odbiega od formuły konkursowej. Takich, którzy traktują flytyerstwo jako hobby samo dla siebie jest chyba niewielu. Sam kiedyś miałem zapędy w kierunku tworzenia własnej "wielowymiarowej" kolekcji i „afiszowania się” na konkursach, ale po głupim incydencie z przeszłości (zgubienie pudło z cennymi dla mnie muchami), później brakiem motywacji :), czasu (rodzina, sprawy zawodowe) - straciłem trochę zapał :). Poza tym jest coś takiego u nas (mam na myśli polskich muszkarzach), że każdy ma jakieś mniejsze lub większe tajemnice (zauważam to w lokalnym zagłębiu muszkarskim :)) i większości przypadków niechętnie się nimi dzielimy, często ze śmiesznych pobudek, czasem również z uzasadnionych.
Odbiegnę trochę od zasadniczego wątku - w mojej ocenie należy pamiętać, że jeśli chodzi o wzory much, to generalnie nie ma jakichś niezawodnych kilerów, są tylko muchy lepiej lub gorzej dopasowane do szeroko pojętych warunków łowienia. Cała sztuka skuteczności łowienia polega na kombinacji wielu czynników, zawierających się we wspólnym mianowniku jakim jest doświadczenie, technika i pewnie warunki łowiska.
Choć flytierstwo z natury swojej daje prawie nieograniczone możliwości ekspresji to, to co „na co dzień” jest użyteczne już chyba wymyślono - pozostała własna inwencja, dobór nowych materiałów i umiejętności manualne (techniczne) flytiera.
Osobiście formuła konkursów nie za bardzo mi odpowiada ze względu na to, że głównie bazuje na odtwórstwie tzw. klasyków (które należy zauważyć, kiedyś nie były klasykami), a wzory te (pewnie poza fuldresami i wzorami realistycznymi) często nieodzwierciedlaną faktycznej inwencji i umiejętności autora. Znam ludzi, którzy wykonują ładne klasyki ale wykonują przeciętne muchy użytkowe i na odwrót, a przynajmnie na "mojej" wodzie takie rozróżnienie jest uzasadnione. Poza tym ma pewno formuła konkursów w polskiej rzeczywistości jest mało motywująca (poza nielicznymi wyjątkami - mam na myśli te które pamiętam), a konkursy zagraniczne - ze względu na ograniczenia organizacyjne, często brak znajomości języka zniechęcające, nie wspomnę o obiektywiźmie sędziów (pamiętam takie przypadki z polskiej rzeczywistości, że juror nie dorastał do pięt uczestnikowi konkursu (… bez nazwisk, „sztuka” w dobrym wykonaniu sama się broni, pozostaje tylko niesmak) . Na pewno można mnożyć wiele przyczyn takiego stanu rzeczy.
Przepraszam za przydługi wywód ale są to takie moje prywatne przemyślenia na temat konkursów po ponad 20 latach kręcenia :).
|