|
W ustawie zarybienia to nic innego jak wyłączne prawo użytkownika, do ich prowadzenia. Czyli
możliwość z której ten może korzystać. Ustawa o rybactwie śródlądowym nie nakłada obowiązku
prowadzenia zarybień, co więcej nakłada prowadzenie gospodarki rybackej w ten sposób aby zachować
różnorodność biologiczną, a zarybienie to nic innego jak promocja potomstwa poszczególnych ryb czyli
coś co zwykle, nie zawsze (np. brak danego gatunku w obwodzie - wymarł, wyłowiony) prowadzi, do
utraty lub zmniejszenia tej bioróżnorodności. Więc ustawy bym tu nie mieszał.
Co do wspierania naturalnych procesów typu sypanie tarlisk itp. przez użytkownika. Pomijając kwestie
faktycznych możliwości, to przy obecnym stanie faktycznym gdzie przedstawiciel podmiotu
wykonującego prawa właścicielskie w stosunku do wód, straszy (i nie tyko) rozwiązaniem umów w
sposób którego prawo nie przewiduje, to trudno spodziewać się, że użytkownik poniesie nakłady na
utworzenie tarliska aby te wraz z nakładami na zarybienia, przypadły skarbowi państwa ze szkodą dla
użytkownika.
Pozdrawiam
Maciej
Takie piękne slowo, bioróżnorodność. Szkoda, że mało kto pojmuje jego semantykę i znaczenie. Szczególnie
tęczowi zbawiciele wód, ale nie tylko. Łowcy okazów i fejsbukowe gwiazdy od selfików.
Dołożyłbym jeszcze łańcuch powiązań i zależności międzygatunkowych, ale to już wiedza tajemna.
Óperaty, zarybienia, UR. Dziękuję Maciej za rozwiązanie kolejnej hydrozagadki i oszustwa stosowanego od
dziesięcioleci przez użytkownika monopolistę.
Co dotarlisk i innych rozwiazań, trudno mi uwierzyć, że jeżeli pójdę do RZGW z propozycją i chęcią wykonania
działań wspierajacych procesy renaturyzacyjne to dostanę przysłowiowy ban. To są dzialania do jakich
zobowiazuje ich EDW i niedorzecznością byłoby wsparcie takiego projektu. Poza tym takie wykony są
realizowane z powodzeniem w kraju. Nie tylko takie.
Ujęcie takiego przedsięwzięcia w odpowiedni projekt może liczyć na pełną aprobatę zarządcy wód.
Likalne dialania zawsze sie dobrze kojarzą.
Pzdr.
|