|
Panie Piotrze,
Nikt rozsądny nie twierdzi, że powinno się odejść od zarybiania. Są i będą rzeki gdzie PiL egzystują
wyłącznie dzięki zarybieniom i to się długo nie zmieni. Ale tu właśnie dochodzimy do sedna: czy na tym
ma polegać racjonalna gospodarka by zarybieniową siłą wtłaczać PiL tam gdzie być może nieźle im się
powodziło 10 lat temu, gdy powstawał operat, ale dziś zaledwie egzystują a za rok, dwa może
przestaną? Który operat "wymaga", tak samo ściśle określonych nakładów na ochronę i budowę tarlisk
jak ich wymaga na zarybienia? Słyszy się o "zabieraniu" wód PZW bo gdzieś tam w odłowach
kontrolnych pojawił się czebaczek amurski podczas gdy na większości wód system sprowadza się do
trzech "Z": zakupić-zarybić-zapomnieć.
A ja proponuję, by zabierać wody użytkownikom, którzy dopuszczają do mordowania tarlaków głowacicy,
troci, pstrąga na tarliskach i nie oddawać dopóki nie zobowiążą się do objęcia nadzorem wszystkich
znanych tarlisk tych ryb przez cały czas trwania tarła i nie udowodnią tego odpowiednimi dokumentami i
materiałami. To samo powinno dotyczyć wszystkich pozostałych gatunków, niekoniecznie tylko rybiej
arystokracji z płetwą tłuszczową.
|