|
Na Nysie wygląda to tak. Jedziemy na ryby dwoma samochodami, jeden zostawiamy 5-10 km w dół rzeki, drugim wracamy w górę i łowimy idąc w dół, bo inaczej się nie da. Co lepszy dołek siedzi 2,3,4 gumofilców i łowią na co im się tylko chce, spławik, grunt blacha itp. Zadzwonić se można do Pana Boga, bo do najbliższej drogi kilka kilometrów. Dwa razy potrzaskaliśmy się z gośćmi, raz uciekli oni a raz my, bo z lasu wybiegło jeszcze kilku typa z podejrzanymi narzędziami w rękach. Na szczęście auta stały daleko, a oni nie mieli "śpiochów". Jak będzie należyta ochrona wód i zmieni się mentalność wędkarzy to wtedy można dopuszczać do łowienia wszystkich i ustanawiać dla nich zasady.
Pozdrawiam: Jacek
|