|
Nie uważam, że żywiec powinien być zakazany.Oto moje argumenty.
1.Aspekt roznoszenia chorób.Równie dobrze można zakazać zarybiania wód rybą wyhodowaną w ośrodkach zarybieniowych(podczas cyklu produkcyjnego stosowane są różne środki lecznicze, zagęszczenie sprzyja rozwojwi chorób,ryby przewożone są z ośrodków często nie zlokalizowanych w zlewni danej rzeki).Aby nie przenieść chorób z innych wód należałoby za każdym razem dezynfekować sprzęt + obuwie, czy może któryś z przeciwników żywca stosuje coś takiego?
2.Męczenie ryb.Sorry, ale mnie sprawia radość walka z rybą, lubię jak ucieka mi troć lub pstrąg i wali świece za świecą,a ucieka bo ją to boli i czuje strach(jeżeli ktoś tego nie lubi to polecam miętusy,ktoś je niedawno chciał lowić na muchę ).Czy prócz tego nie uważacie, że facet który zapina 30 cm lipienia na żyłkę 0,08 i "walczy" z nim 10 min, a następnie uprawia z nim seks oralny typu Rex Hunt to równie męczy ryby(prócz tego podpada to pod molestowanie).
3.Może by się ktoś zastanowił kto w Europie optował za wprowadzeniem takich rozporządeń bo mi się wydaje, że byli to ludzie związani z obroną praw zwierząt, a dla nich to czy łowimy na CDC,nimfę czy kiełbia to i tak jesteśmy krwiożerczymi mordercami.Wiem o czym mówię bo paru moich znajomych była związana z polskim ALF(Animal Liberetion Front).
4.Sprawa etyki.To naprawdę nie jest zależne od metody połowu, a od łowiącego.Czy nie uważacie, że żywiec jest bardziej selektywny jeśli chodzi o wielkość łowionych pstrągów niż mucha?
5.Łowiąc w Irlandii nie przeskadzał mi widok ludzi łowiących na robaka,krewetkę lub na żywą jętkę- poprostu ryb jest dużo,odcinki rzek są limitowane,a łowi się dla przyjemności, a nie by się nażreć i nakarmić zwierzęta domowe.
Jednym zdaniem problem nie tkwi w żywcu,robaku,dolnej nimfie itp., a w stanie naszych wód, braku świadomości wędkarzy i możliwości egzekwowania istniejącego prawa.
Pozdrawiam.Piotrek(nie łowię na żywca).
|