|
Muszkarz z Północnej Polski to gatunek bardzo prymitywny. Potrafi łowić tylko jedną metodą muchową i choć much ma mniej niż inni to jego kamizelka bywa bardzo ciężka . Godzinami stoi po szyje w wodzie przerzucając monotonnie te swoje plumpuny. Bywa, że i nawet coś tam złowi, jeżeli trafi akurat na ziewającą czy niedowidzącą rybę. Nieraz zacina w tempo a nuż zachaczy się coś za bok. Kiedy nic nie bierze obowiązkowo nęci... Często raczy się napojami wyskokowymi aby ręka lepiej pracowała . Nie wie co to hol... raz dwa trzy i chudy, anemiczny, blady lipień ląduje w podbieraku.
Jedynie na początku czerwca budzi się w nim duch przodków - prawdziwych muszkarzy. Latająca jętka majowa wywołuje u niego ekstazę... bierze dwutygodniowy urlop i wraz z podobnymi sobie zapaleńcami objeżdza codziennie wszystkie rzeki w okolicy. Gdy w końcu namierzy jakiegoś pstrąga to już mu nie odpuści...
Siłą rozpędu i później próbuje łowić na suchą ale w myśl przysłowia "że jak nie chce z góry to go trzeba z dołu" szybko wraca do swojej ulubionej metody. Od czasu do czasu usłyszy elektryzującą nowinę "tenczaki uciekli", ale przybywa na miejsce zazwyczaj miesiąc za późno Jadąc samochodem bardzo podnieca sie mijając wszystkie "siurniki". Złowienie bowiem ryby długości równej szerokości strumyka to dla niego prawdziwa nobilitacja. Nieraz zapuszcza się na zapomniane rzeczki... ma pecha, choć to środek tygodnia to odbywają się tam akurat "zawody spławikowe" . Kiedy nie łowi czyści z piachu i mułu swoje gacie, a jeśli mają już pół roku to oczywiscie klei je
Raz do roku wybiera się nad Wisłę, Dunajec czy San pragnąc poznać prawdziwych muszkarzy. Tam, bardzo zagubiony, walcząc z silnym nurtem i śliskimi kamieniami obmyśla plan zemsty. Zaprasza prawdziwych muszkarzy na pólnoc, na "najlepsze miejscówki" Potem chichocze w duchu patrząc jak ci zostawiają na drzewach (tych w wodzie i nad wodą ) całą zawartość pudełka.
I tak kręci się sezon prymitywa z północy.
Witek
|