| |
Gratuluję. Zrobiłeś milowy krok w zwalczaniu kłusownictwa.... Tym razem omamiłeś Bogu ducha winnego pracownika Urzędu Wojewódzkiego. Nie było to trudne zważywższy, że mówca z Ciebie doskonały a ów urzędnik zapewne nie zorientowany w temacie. Po co mu wyjaśniać, że zawody są na "żywej rybie" i jak one wyglądają. Po co mówić, ze taka formuła zawodów jest powszechnie stosowana na całym świecie. Naświetliłeś tylko to co Ciebie interesowało, ów obniżony wymiar. Nieważne, że ryby w dobrej kondycji wracają do wody, niewazne, że używane są haki bezzadziorowe, wazne żeby namieszać i zrobić aferę.
Na szczęście część osób piszących tu zdążyła Ciebie dobrze poznać i nie wdaje się w Twoje dyskusje. Jeśli wierzysz, że Twoją misją jest zbawienie świata a w Rzeszowie nie ma już nic do roboty, przyjeżdzaj. Pogonisz nocą kłusoli na Słupii, zetniesz się z rybakami stawiajacymi sieci na ujściu Łeby, czy elektrykami grasującymi na Łupawie. Jeśli to dla Ciebie za mało, to możesz tez wyplenić Barszcz Sosnowskiego, w końcu to obcy gatunek których nie cierpisz.
Co ja pisze, przecież łatwiej i czyściej wysmarować zza biurka jakiś donos. Wyzwać kogoś od kłusowników. Szkoda, że nie znasz ludzi, których obrażasz...
Ciekawi mnie jak w Rzeszowie wyglądają zawody wędkarskie. Sądze, że albo nie ma ich wcale, albo zabite wymiarowe ryby służą za paszą dla zwierząt. Co bowiem nie jest zabronione jest dozwolone.
Wpłynęło szereg protestów... Sam je pisałeś, czy ktoś Ci pomagał... ?
To tyle, szkoda dla Ciebie tracić więcej czasu. Początkowo chciałem napisać tylko dwa, trzy słowa, każdy wie jakie, ale nie wypada.
Kiedy będziesz przypadkiem na Pomorzu, uważaj. U nas nieraz dzieją się różne, dziwne rzeczy...
W.P.
|
