|
Czemu drożej? przecież wędkarz "limitowany" też wypuszcza ryby jak i no-kilowiec przez cały dzień, tylko że zabiera cały lub częściowy limit. Zresztą oparcie ceny dniówki na kosztach to jakby stawianie wozu przed koniem: cena to rezultat wzajemnych relacji podaży i popytu, a koszty czy wydatki mogą po prostu się tu nie liczyć. Na przykład, jeśli przed powodzią zarybię rzekę - to stracę, a jak nie, to zaoszczedzę. I jakie tu ma znaczenie dla kosztów łowiska fakt, czy w międzyczasie ktoś ryby zabierał czy nie? Na Rabie (i innych silnie ucywilizowanych rzekach) straty pochodzą głównie od czynników, których wędkarz prawie wogóle nie biorą pod uwagę. Na przykład brak żwiru tarlisk, wcięte koryto rzeki + silne wezbranie, wysoka temperatura wody w lecie a niska w zimie, ciągłe rzegulacje rzeki i jej dopływów itp. Zarybienia brak ryb maskują, ale niestety, najczęściej nie prowadzą do odbudowy lokalnych populacji, tylko ewentualnie służą wędkarzom dla uspokojenia sumienia, że coś tam jeszcze pływa.
Najtaniej wtedy wędkarstwo wychodzi, jak się w czwartek zarybia, a w poniedziałek kłusownicy nie mają co łowić a spychacze niszczyć. Chyba że się ma pecha i w sobotę jest powódź stulecia, ale i tak traci się porcję tylko z ostatniego tygodnia...
|