|
Do przemyślenia!
Od dłuższego czasu obserwuję San, który znam wiele, wiele lat i dziwię się, że nie stosuje się tam szczególnych ograniczeń, chociaż presja na wodę jest bardzo wielka.
Mam tu na myśli ograniczenia w sposobie połowu, które z powodzeniem zdały egzamin w świecie (nic tu nie trzeba eksperymentować), i tak np.:
- ograniczenie do jednego haczyka bezzadizorowego (tak spining, jak i mucha)
- określenie minim. grubości przyponu
- ograniczenie, lub kompletne ????(znam też takie, ale jak to sprawdzić. To sprawa zaufania, a do tego.........) weliminowanie nimfy z dociążeniem
- ograniczenie max. wielkości haczyka do stremera,
- tylko sznur pływający, itd, itd
To przykłady najczęściej spotykane.
Druga sprawa, która przewija się bardzo często, to kasa, a w zasadzie jej brak.
Ciekaw jestem, jaki czort podpowiedział podjęcie decyzji, o zwolnieniu obcokrajowców z opłat za wędkowanie w Polsce, czyli opłaty za kartę wędkarską???????
Wszędzie w świecie jest to stosowane bądź w formie wspomnianej opłaty za wędkowanie, bądź "ukryte" w licencji dziennej, w zależności od formy administrowania wodami w danym kraju.
Wiem, że te propozycje nie rozwiążą natychmiast problemu, ale......
|