|
Niestety Marku, ... wszystko już mamy. Mój post to smutna refleksja ( i wariacja) na temat czego ludzie poszukują nad wodą. Otórz podobną scenkie widziałem nad jednym z podradomskich zalewów. Czerwiec, godzina 2:30 - cisza, stoimy z kumplem z gruntówkami (gdy się rowidniło - ja muszka), gdy nagle jakichś 2 łysych z dziwkami na pokładzie właczyli długie, p.mgielne, radio na full i tak sobie powoli jechali wzdłuż brzegu, rzucając w stronę wędkujących mięchem. W końcu ktoś się nad nimi zlitował i przyp*** jednemu w mordę, po czym wszystko zamilkło.
Co śmieszniejsze - ci sami łysole przyszli za ok godzinę nad wodę z wędkami, wódką i radiem CD. Mjuzik na full, wódeczkę z gwinta popijali i mądrzyli się - wyżywali słownie na dziadku, kole tórego usiedli. Jednak znowu znalazł się ktoś litościwy - chłopak (bysior) ok 2 metry wzrostu podjechał swoim malucem i obu obdarował swymi pięściami. 15 minut spokoju i znowu mjuzik na full, a gdy nikt nie zareagował, wreszcie zarzucili wędki do wody
|