|
Rafale,
Sanu nie wytrzebili wedkarze, tylko bandyci nie przestrzegajacy zadnych limitow. Pamietasz moze
maly komplet - 5 szt i "duzy" komplet - 10 szt na Sanie po mistrzostwach? I oczywiscie po kilka takich
kompletow do bagaznika...
A co do presji wedkarskiej - im mniej rybnej wody, tym oczywiscie wieksza presja na pozostale rzeki.
A dlaczego mniej rybnej wody - to chyba kazdy wie i zabieranie ryb (w zgodzie z przepisami) na pewno nie jest
glowna tego przyczyna. A mechanizm, z moich obserwacji, jest taki:
jest sobie rzeka, w ktorej cos plywa, pojawiaja sie wedkarze, lokalne kolo, czy okreg zarybia i jest w miare dobrze;
potem, a moze nawet rownoczesnie, pojawiaja sie klusownicy, z karta czy bez i zarybianie przestaje wystarczac;
woda robi sie martwa, wedkarze uciekaja, okreg przestaje zarybiac. Do tego dadajmy "regulatorow" i zanieczyszczenie.
To nie sa moje fantazje w stylu "jak maly Kazio wyobraza
sobie wielki swiat", ja takie rzeki znam - sluze nawet nazwami: doplywy Raby - Stradomka i Krzyworzeka,
na dobrej drodze jest Mierzawa w kieleckiem, gorna Wisloka i pare innych. A znam tez rzeki, gdzie wedkarz nie moze sie pokazac,
bo klusole twierdza, ze to ich woda, oczywiscie do czasu, kiedy wszystkiego nie wytluka.
Podsumowujac, presji wedkarskiej nie zmniejszymy stosujac ortodoksyjne NO KILL na tych kilku rzekach, ktore
sie ostaly. Nalezy raczej dazyc do zwiekszenia liczby rybnych rzek, a to mozna osiagnac tylko poprzez
eliminacje klusownictwa. To, ze Dunajec, czy San sie jeszcze ostaly, to zasluga tego, ze sa to rzeki duze
i nie latwo wytluc wszystko, ale tylko do czasu. Z takimi rzekami jak Sola czy Skawa juz sie praktycznie udalo i to nie
tym, ktorych tu okresla sie mianem miesiarzy, ale klusolom.
I jeszcze jedno, czy lowiskom licencyjnym, na ktorych zabiera sie ryby, grozi wytrzebienie? Chyba nie, i to nie dlatego,
ze wedkarze, w trosce o wlasne kieszenie ograniczaja sie, ale dlatego, ze lowiska takie sa pilnowane. Ot co!
Uf, ale sie rozpisalem, pozdrawiam, M.K.
|