|
Panie Marku,
Slusznie ze trzeba mysle o rybach w charakterze populacji. Kill czy No Kill to sprawa uznania kazdego czlowieka, ale nie ma to nic do rzeczy z ocena populacji ryb.
Osoba ktora ma dostepne dane na temat rekrutacji, wzrostu, smiertelnosci i paru jeszce innych parametrow populacyjnych i umie to wszystko uzyc jako dane do istniejecych modeli populacyjnych powinna dac odpowiedz na temat ile i jakich ryb z lowiska mozna zabrac.
To wszystko wymaga badan, ciezkiej pracy i finansow, ale do cholery PZW zatrudnia ludzi za to odpowiedzialnych. Moze zapytajmy ich o zdanie.
Sam jestem wedkarzem i mam swoje poglady na temat zabijania ryb. rzeby nie bylo nieporozumien czasem lubie zjesc pstraga na kolacje(rzado), ale jesli istnieje uzasadniona przyczyna wprowadzenie zasady no kill to ja z calym respektem przestrzegam.
Mam nadzieje ze niekogo tym listem nie urazilem. Moim zdaniem wedkarze sa wielkimi entuzjastami i najlepszymi straznikami rybostanow, tylko ich entuzjazm i zapal trzeba skierowac na odpowiednie tory, np pomoc w akcjach zarybieniewych, czyszczenie rzek, poprawa habitatu itp. Mysle ze ocenianie limitow i wielkosci polawianych ryb nie powinno byc wedkarska domena. Moga oni za to pomagac w dostarczaniu potrzebnych danych do optracowania modeli populacyjnych.
Podrawiam Przemek.
|