|
Panie Macieju,
O to właśnie chodzi. Jeżeli ryby, które mamy w wodzie są z hodowli to trzeba patrzeć na sprawę ekonomicznie. Jeżeli kilo pstrąga wpuszczonego jako wymiarowy jest efektywnie kilka razy tańsze od pstrąga wpuszczonego jako narybek to tylko na taki model wędkarstwa nas stać. Model, który jest postrzegany jako "drogi" bo wpuszcza się handlówkę, a który jest najtańszy, chociaż nadal przekraczający nasze możliwości wynikające z poziomu składek. I nie ma znaczenia co chcą łowić polscy wędkarze. Oczywiście, że każdy przy zdrowych zmysłach chciałby łowić dzikie ryby w dziewiczej przyrodzie. Ale to kosztuje. Mam nadzieję, że przeczytał Pan mój artykuł na NaMuche.pl.
Efektywnie w końcu lepiej jeżeli wędkarz za swoje 20 gr weźmie rybę, za którą zapłaciliśmy (wszyscy) 20 zł/kg niż taką, która efektywnie kosztowała nas 100 zł lub więcej. Co więcej, te po 100 zł wędkarze zabierają na początku sezonu, kiedy jest ich najwięcej, grabiąc "nadkomplety, rybami wymiarowymi można zarybiać nawet kilkadziesiat razy w sezonie i utrzymywac średni połów na sensownym poziomie, bez "nadkompletów".
Taki jest koszt "cywilizacji". Do cywilizacji bez cudzysłowu nam daleko.
W obecnych układach alternatywa jest jasna. Albo będziemy bardziej dbać o wody i wzajemnie się szanować, albo jak na Sanie łowić za 50 zł dziennie bez zabierania ryb albo za 100 zł dziennie z zabieraniem średnio dwóch sztuk. Wtedy zapłacimy i możemy wymagać.
Aby utrzymac ryby niewymiarowe z zarybienia przez czas jaki jest potrzebny do ich dorośnięcia to musimy zmienić warunki ich bytowania w rzekach oraz wykazywać wielką wrażliwość przyrodniczą i troskę o ich dobrobyt przez ten trudny dla nich okres. Inaczej klapa. A gotowości do takiej troski o ryby wśród naszych wędkarzy nie widać.
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|