| |
Gdyby wszyscy byli uczciwi .. to by nie było całej dyskusji o ochronie. A te setki tysięcy złotych które kosztuje,
można by było przesunąć na zarybienia i zapobieganiu zanieczyszczeń, renaturalizacje itp. Ale że żyjemy w
kraju jakim żyjemy … Swoją droga nie kojarzę kraju, gdzie by nie było podobnych problemów-na mniejsza lub
większą skalę.
Co do drona… i kamer.
*A gdyby tak rzeki pilnowała agencja ochrony?
Mamy drony i używamy tak gdzie jest to możliwe. Fotopułapki także.
Żadna agencja ochrony nie zgodziła się stałą, czy interwencyjną ochronę.
Próbowaliśmy różnych podejść od kilku lat.. Były nawet krótkie momenty współpracy, za każdym razem zrywane ,
To podobnie jak mam w Krakowie w firmie. Na umowie czas dojazdu w minutach, a w rzeczywistości agencja dostaje sygnał alarmu i sprawdza czas dojazdu - godzina. Nawet nie ruszają, bo to nie ma sensu.
Nad rzekę kłusownik zwykle nie przyjeżdza samochodem. Potrafią 10 km przez rezerwat na nogach zasuwać.
Albo wyjście z domu, dwa rzuty i już nikogo nie ma.
|